Wielki problem
Izabela Degórska

fragment

/.../ Kiedy nastał świt, koło szarego pagórka, który nagle wyrósł na leśnej polanie, przelatywała Sroka.

- Hm, dziwne. Wczoraj go tu nie było – mruknęła, a po chwili rozpromieniła się. – Ależ to doskonale się składa! Ta szarość uwypukla kolory i kształt błyszczących ozdób! Wyborne! Nareszcie znalazłam miejsce, gdzie będę mogła się stroić!

Zadowolona zatrzepotała skrzydłami i trzęsąc się z ekscytacji poleciała po swoje świecidełka, nierzadko zdobyte z wielkim trudem.

Chwilę potem szedł przez polanę Bóbr. Ciężko sapiąc to ciągnął, to niósł ze sobą sporą wiązkę chrustu. Był to budulec na naprawę pobliskiej tamy, a że praca była pilna, a Bóbr obowiązkowy, ostrych gałązek było bardzo, bardzo dużo. Ukryty za ich potężną stertą nie zauważył nowej przeszkody i z impetem wpadł na Wielkie Szare.

- Do stu bobrów! - wrzasnął Bóbr. – A cóż to wyrosło na środku polany?

Napiął się, by to przesunąć, lecz chociaż był silnym zwierzęciem, niczego nie wskórał.

- A niech mnie rzeka zaleje! – klął zrozpaczony. – Przecież nie będę tego obchodzić! Zajmuje połowę polany!

- Czemu tak złorzeczysz, Bobrze? – spytała Sroka, która właśnie wróciła z koszem błyskotek.

- Czemu? – prychnął Bóbr. – Nie widzisz? Spieszę się do pracy i co? Takie coś wyrosło na środku mojej drogi!

- A, to. Nie zwracaj na to uwagi – odparła zadowolona z siebie Sroka i zaczęła rozstawiać lusterko, przymierzać swoje klejnoty i posypywać się brokatem.

- Jak mam nie zwracać? To przeszkadza mi w pracy!

Sroka jednak, zajęta sobą, nawet mu nie odpowiedziała. Bóbr jęknął i, chcąc nie chcąc, zaczął ostrożnie obchodzić Wielkie Szare. Posuwał się wolno, bowiem sterta chrustu zasłaniała mu widok. Zdołał zrobić kilka drobnych kroczków, gdy wtem potknął się i ostre gałązki wysypały mu się z łapek.

Wielkie Szare uniosło się podzwaniając dzwoneczkami i oto oczom Sroki i Bobra ukazała się Słonica. Była taka wielka! Żadne z leśnych zwierząt nie mogło się z nią równać.

- O! – stęknął Bóbr.

- Ojej! – pisnęła Sroka. Sama nie wiedziała co zrobiło na niej większe wrażenie: rozmiary gościa, czy blask miedzianych dzwoneczków.

- Dzień dobry – powiedziała grzecznie Słonica i ukłoniła się elegancko, tak jak robiła to w cyrku.

Las to jednak nie cyrk. Wystarczył jeden zamaszysty ruch i pach!, stłukła lusterko.

- Nieszczęście! Siedem lat nieszczęścia! – wrzasnęła zrozpaczona Sroka. – Co za niezgraba! Stłukła moje śliczne lustro!

Słonicy zrobiło się wstyd, kiedy jednak rozzłoszczona Sroka dodała „Przynosisz pecha!” rzekła gniewnie:

- Nieprawda! Wszyscy wiedzą, że słonie przynoszą szczęście. Zwłaszcza, gdy zrobią tak – tu zadarła trąbę do góry zrzucając wróble gniazdo.

Wróble wzbiły się chmarą w górę.

- Och, och! Co za szczęście, że w tym gnieździe nie było jajeczek! – wołały.

- A nie mówiłam? – nadęła się Słonica. – Po prostu przynoszę szczęście.

- Cwana gapa – mruknęła do siebie Sroka.

Bóbr zbierał tymczasem rozsypane gałęzie i kręcił głową. Nagle go olśniło. Spojrzał w górę i zawołał do Słonicy:

- Zostajesz tu na dłużej? – Sroka spiorunowała go wzrokiem, ten jednak patrzył na Wielkiego Gościa z nadzieją.

- Właściwie… Właściwie… - stękała Słonica.

- Bo nadałabyś się do pracy!

Słonicy aż opadła z wrażenia trąba.

- Ja? Do pracy? Wykluczone!

- Ale tama… Obawiam się…

- Słonie przynoszą szczęście. Nie pracują – ucięła zimno i klapnęła na ziemię wzbijając tumany kurzu.

Ptaki podskoczyły w swoich gniazdach i spojrzały po sobie ponuro. Jeszcze kilka takich wypadków i zrujnuje im ich wypieszczone gniazdka!

Bóbr zniechęcony odszedł wolno, Sroka zaś nastroszyła się i mruknęła:

- No i co, będziesz tak tu długo gracić naszą polanę?

Słonica machnęła od niechcenia trąbą o mało nie strącając kolejnego gniazda, nachyliła się nad Sroką i rzekła ze słodkim uśmiechem:

- Ptaszyno droga, skoro już o to pytasz, to długo. Jeszcze długo będę ją gracić. A zgłodniałam…

Sroka zamrugała przerażona oczami. Słonica była przecież taka ogromna! Zanosiło się na Wielki Problem.

- Ale nie jadasz… srok? – szepnęła przełykając głośno ślinę.

- Nie. Ale zjadłabym na początek jeżyn, orzechów i miodu. Dużo miodku. –  Słonica oblizała się łakomie. – Przygotuj wszystko, a ja się zdrzemnę. /.../

POWRÓT DO
STRONY GŁÓWNEJ