Jako
w
niebie Izabela
Degórska WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE © pod opieką ADiT wystawienie sztuki wymaga uzyskania licencji agencja@adit.art.pl Dostęp do bezpłatnego eksploatowania tekstu został wycofany. OSOBY: VITAS DOŁĘGA ANIOŁ PIERWSZY / STARA ANIELICA ANIOŁ DRUGI SOLISTA BORYGA / STARA ANIELICA RADNY BARANEK / ANIOŁ Z PERGAMINEM SEKRETARKA / ANIELICA NIEBO Scena 1. APARTAMENT
ARCHANIOŁA. CHÓR
ANIELSKI SOLISTA Spod
sterty
piór wygrzebuje się
archanioł VITAS. Jest
DRUGIej świeżości. Spogląda wokół błędnym wzrokiem, stawia
na biurku butelkę z winem.
SOLISTA CHÓR
ANIELSKI
Takiś
cudny,
takiś mądry!
SOLISTA Archaniele!
Archaniele!
CHÓR ANIELSKI My tak
wdzięczni
Że wciąż nami rządzisz. SOLISTA
I to
wcale
nieprawda,
że dobierasz się nam do piór I to wcale nieprawda, że fałszuje twój chór I to wcale nieprawda, że nie chcemy służyć na dole I to wcale nieprawda, że ciebie… CHÓR ANIELSKI Psssyt!
SOLISTA Archaniele! Archaniele! CHÓR
ANIELSKI
Takiś cudny, takiś mądry! Archaniele! Archaniele! My tak wdzięczni Że wciąż nami rządzisz Chór znika w cieniu. VITAS wali się po gębie, po chwili spogląda przytomniej. VITAS Uua!
Ale się
działo. O Jezu, moja głowa. Moja
błogosławiona
głowa. O, a tu, oj, oj, ale mnie rwie. A to co?
Wyciąga spod siedzenia stanik, gumową kaczkę, rakietę tenisową i rzuca nimi za siebie. Na koniec wyciąga spod pleców urwane skrzydło. VITAS O
Boże, a to
czyje? Znowu będą ode mnie
oczekiwać cudów.
„Archaniele, archaniele, skrzydełko mi się urwało!”
Tfu! (wyrzuca
skrzydło,
przeciąga się) No, obudziłem
się. (pauza)
No!! OBUDZIŁEM
SIĘ!
Wbiegają pośpiesznie anioły z chóru. Oczyszczają VITASa z piór, poprawiają mu aureolę, czeszą skrzydła, spryskują wonnościami, wreszcie wnoszą go na fotel-tron, który stoi na podwyższeniu. Zastygają w poddańczej pozie. VITAS beka, odwraca butelkę do góry dnem. Z rozpaczą stwierdza, że jest pusta. Rzuca ją w kąt i głośno jęczy. VITAS ANIOŁ
DRUGI
Jakaż
to musi
być radość dla archanioła!
VITAS Co? ANIOŁ DRUGI (niosąc
pełną butelkę) Pewnie jaśnie
oświecony archanioł
VITAS czuje się przez to bliżej Zbawiciela? Czyż nie?
VITAS ANIOŁ
DRUGI
Ojciec
niebieski wszystko słyszy. Lepiej dbać
o to, co trafić
może do jego uszu.
ANIOŁ
PIERWSZY ANIOŁ
DRUGI
Zaśpiewajmy
pieśń poranną.
VITAS Chyba cię pogięło, Drugi. Łeb mi pęka, a ty chcesz znowu wyć? Spójrz na Solistę. Stoi sobie w kącie i niepotrzebnie gęby nie otwiera, a ty… Przykład byś wziął. ANIOŁ DRUGI Nigdy nie wiadomo, co tam sobie taki Solista w cieniu szepce. SOLISTA Modlę się. Za archanioła VITASa. VITAS O, widzisz? Od rana w pracy. A ty się obijasz. A właśnie, praca, praca. Wszystko gra? ANIOŁ PIERWSZY Wielebny
archaniele… Jest drobny
problem.
ANIOŁ DRUGI Właściwie
problemik, o po stokroć
błogosławiony.
ANIOŁ PIERWSZY Et, nic istotnego… VITAS Jak nic istotnego, to czego zawracacie mi aureolę? ANIOŁ PIERWSZY Cóż… To dzisiaj. A archanioł jakby… ANIOŁ DRUGI Nieświeży… ANIOŁ PIERWSZY Odrobinkę, oczywiście. VITAS A! To! No tak. Hm. Dzisiaj powiadacie. ANIOŁ DRUGI Właśnie.
VITAS Dzisiaj…
VITAS przeciera oczy, zerka w lusterko, chucha sobie na rękę. Bezskutecznie próbuje się wyprostować fizycznie i moralnie. Krzywi się, kręci głową. Cóż, rzeczywiście wygląda nietęgo. VITAS Dajcie
mi
tego, no, jak mu tam, Dołęgę.
ANIOŁ DRUGI Dołęgę?
Ale…
VITAS Żadnych
„ale”!
ANIOŁ DRUGI Kiedy
on u
nas właściwie od niedawna…
Może lepiej ja?
VITAS Ta
twoja
gorliwość, Drugi! A ja nie lubię,
jak byle anioł za
bardzo mi się kręci pod nogami. Zwłaszcza, kiedy jest raz u mnie, raz u
innego
archanioła. Tu się czegoś dowie, tam czegoś innego…
Tak…
A potem na moich
skrzydłach jeszcze nade mnie wyleci. Nie. Dawać Dołęgę.
ANIOŁ DRUGI Skoro
archanioł sobie życzy…
VITAS Życzy.
Anioł Drugi wybiera numer telefonem komórkowym. Po chwili z góry zlatuje anioł Dołęga, z wyglądu straszna łachudra i gamoń. Dostojności temu pojawieniu dodaje pieśń chóru. CHÓR ANIELSKI Nieomylna władza W niebie sobie chadza Ma głowę w obłokach Aureoli blask I
tutaj na górze SOLISTA
Daj
Boże
wszechmocny
Daj władzę na wieki Daj Boże, daj proszę Daj, daj, daj. VITAS przegania chór. Chór schodzi ze sceny. Dołęga rozkłada ręce w pobożnym geście. DOŁĘGA Niech będzie pochwalony… VITAS …na wieki, wieków… DOŁĘGA Amen.
VITAS No,
Dołęga,
mam dla was robotę. Nie ukrywam,
wymaga
odpowiednich kwalifikacji – wiecie, rozumiecie –
anielska
cierpliwość w
bezczynnym siedzeniu i tak dalej. W trakcie tej misji, tajnej!
podkreślam, powinniście
niezmiennie okazywać gotowość do współpracy – i
nic więcej!
DOŁĘGA Nic
więcej.
VITAS Amen.
Jak
pewnie wiecie nasze niebo walczy
teraz z szatanem o
niewinne duszyczki wspólnie z niebem
ewangelików…
DOŁĘGA Nie
może być!
VITAS Ot,
ciemna
masa, wiadomości nie oglądacie? Od
eteru was
odcięło?
DOŁĘGA Ale
jak to
tak, z niebem ewangelików?
VITAS I
wszelkim
innym czortem, to jest chciałem
powiedzieć z
innymi niebami, którym patronuje nasz ojciec niebieski.
DOŁĘGA Na
wieki,
wieków, amen!
VITAS Zatem
weźmiecie moją kartę niebieską i
wybierzecie się w moim
imieniu na archanielskie zgromadzenie.
DOŁĘGA Ja,
prosty
anioł? O dzięki ci, archaniele, za
to niebiańskie
wyróżnienie!
VITAS Tylko
strzeżcie jej jak oka w głowie!
DOŁĘGA Tak mi
dopomóż…
VITAS No.
Siądziecie zatem tam na moim miejscu,
tylko cicho,
żadnego wyciągania łapska w górę, żadnych dyskusji, nic!
DOŁĘGA Nic.
VITAS No.
Musicie
wiedzieć, Dołęga, że dzisiaj my,
najważniejsze
archanioły w niebie, będziemy deliberować nad bardzo ważną rzeczą. No a
wy, na
moim miejscu…
DOŁĘGA Będę
siedzieć
cicho, żadnego wyciągania
łapska w górę,
żadnych dyskusji, nic!
VITAS Bardzo
dobrze. No, Dołęga, jeszcze jakieś
pięćset lat i może
wyjdziecie na…, no mniejsza z tym. Zatem kiedy Ojciec
Niebieski
spyta:
„Archanioły, dać li, prostym aniołom z nieba
katolików
dostęp do win mszalnych,
bez niebiańskiej daniny?”, naciśniecie przycisk z napisem
„nie” przy moim
tronie. Potem rozejrzycie się i jeśli akurat nie będzie archanioła
Borygi,
naciśniecie też „nie” przy jego siedzeniu. Jasne?
DOŁĘGA Ale
jak to
tak? I dlaczego „nie”?
VITAS To
wyższa
racja stanu, nie na rozum prostego
anioła.
DOŁĘGA Ojcze
w
niebiesiech, nie na rozum!
VITAS To
jak,
wiecie co robić?
DOŁĘGA Co do
joty.
VITAS No to
lećcie.
A na zachętę…
Wyciąga kluczyki i nimi dzwoni. DOŁĘGA Czy ja
aby
dobrze słyszę? Aż mnie dreszczyk
taki miły po
piórach przeszedł.
VITAS O tak,
instynkt was nie zawodzi. To od
zakrystii w Watykanie.
Po udanej misji na niezłe winko możecie liczyć.
DOŁĘGA Nie?!
Naprawdę? Och! Och!
Dołęga przypada VITASowi do nóg. VITAS rzuca mu kluczyki. Dołęga aportuje. DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS Dołęga
odlatuje, a VITAS pada na posłanie
z piór i
momentalnie zasypia. Głośno chrapie. W tle anielska muzyka.
Wyciemnienie.
Scena 2. APARTAMENT
ARCHANIOŁA.
VITAS
leży z
okładem na głowie. Przerzuca
pilotem kanały.
W głębi sceny, skąpane w niebieskim świetle, pojawiają się tańczące
anielice -
stare i brzydkie. Nad ich głowami unoszą się kółka
obciągnięte
czymś włochatym.
VITAS SOLISTA
A, to
tak z
przyzwyczajenia na aureole
naciągają.
VITAS Ale
co? Co,
na litość boską?
SOLISTA Berety.
VITAS I ja za to abonament płacę? No sam popatrz. Te ich zapadnięte policzki i głodne oczy… Brrr! SOLISTA Są
głodne
miłości bożej.
VITAS Raczej
wejściówki do nieba.
SOLISTA Niezbadane
są
wyroki Pana. Jak by nie było te
skromne
duszyczki żywcem tu do nas idą. Całymi stadami.
VITAS I to
mnie
niepokoi. Czy tak powinno wyglądać
nasze niebo? Jak
dla mnie to trochę ryzykowne. A jak nas kiedyś tymi beretami zaduszą?
SOLISTA Ależ
archaniele, to nasze najlepsze
niebieskie zastępy.
VITAS cmoka niezadowolony, przerzuca kolejny kanał. Pojawia się anioł z długim pergaminem w dłoni. ANIOŁ
Z
PERGAMINEM
I jako
rzecze
Pan… (VITAS
„popycha” go pilotem, kiedy to
robi anioł bełkoce)
By-ry-baaa-go-teee… Módlmy się!
Aa-te-raaa-wyy-gaaa
Błogosławiony… Kaa-bee-dooo…
Amen!
VITAS przerzuca kolejny kanał i anioł z pergaminem znika. VITAS SOLISTA
Golf jest. Na pięćsetnym. Święty Piotr bardzo go ceni. VITAS Golf.
A kto
to ogląda?
SOLISTA Święty
Piotr.
VITAS I?
SOLISTA Czasem
Najświętsza Panienka. Szaty jej się
podobają.
VITAS Właśnie. (pstryk)
O,
czekaj, tu coś
jest.
Słychać kuszącą muzykę. Pojawia się ponętna anielica z białym pudełkiem w dłoni. Wiatr podwiewa jej szatę jak Merlin Monroe. VITAS
Normalnie…
jaaa, ale, a-le! Iii, ale
jej pióra podwiało. No,
no, ale piórkowana! Niezła, cała niezła. Widzisz, nasze też
potrafią.
SOLISTA To
reklama.
Wybielacza do piór.
VITAS Oj,
Solista,
ty to potrafisz każdą
przyjemność zepsuć. (wyłącza
odbiornik, anielica znika)
Lepiej byś zaśpiewał, albo co. Sam
widzisz, że w
eterze nie ma nic ciekawego.
Solista wyjmuje z kieszeni nuty. Rozgrzewa głos. SOLISTA
Mi,
mi, mi!
La, la, la! Do-mi-sol-do!
Do-sol-mi-do! Do-do!
Si-la-sol-fa…
VITAS Solista
odchrząkuje i śpiewa.
SOLISTA
Wpada
Anioł
Drugi. Woła.
ANIOŁ
DRUGI SOLISTA
No ja
w
takich warunkach nie będę pracował.
Solista składa nuty i obrażony cofa się w cień. VITAS
I
czego się
drzesz? Przecież wiesz, Drugi, że
obowiązuje nas
karta solistów.
ANIOŁ DRUGI Ale
Dołęga!
VITAS Co
Dołęga?
ANIOŁ DRUGI Wrócił.
VITAS Jak to
wrócił? Już? Odwołali
zgromadzenie?
ANIOŁ DRUGI Ależ
skąd!
Nie wpuścili go. Kartę niebieską
zgubił.
VITAS Zgu…
Zgubił? Zgubił?! I jeszcze ci o
tym powiedział?! O
tajnej akcji?! Dawaj go, dawaj. A potem mocno mnie trzymaj, bo ciężko
zgrzeszę!
ANIOŁ DRUGI Z
rozkoszą.
Anioły wloką Dołęgę. Błyska. VITAS rzuca w kąt okład. Jest wściekły. VITAS
Dołęga!
Tylko
jedna rzecz - gdzie jest moja
karta!!!!?
Dołęga przerażony wybałusza oczy. VITAS
Mów!!!
DOŁĘGA Aaa…
Eee… Ot, pewna zbłąkana
ludzka duszyczka modły właśnie
słała… Jak się nie pochylić nad potrzebującym? To się
pochyliłem. No i… Tak mi
się… wysunęła. Trochę. I spadła.
VITAS Na
ziemię?
Moja cudowna, archanielska karta
wala się gdzieś
NA ZIEMI??!!
DOŁĘGA Kiedy
się
zorientowałem… to…
to… No i wróciłem.
VITAS Nie.
Nie!
Skończyła się moja anielska
cierpliwość.
DOŁĘGA A…
archanielska?
Ściemnia się. Wali piorun. VITAS
Słyszysz
te
grzmoty? To niebiosa się
rozstępują!
DOŁĘGA Czy to
warto
aż niebiosa rozwierać? Przecież
ze mnie tylko
prosty anioł. Polecę sobie na najdalszą chmurkę…
VITAS Dołęga!
Ty
nie jesteś już żaden anioł. Ty
wiesz co ty jesteś?
Ty jesteś Nie-Dołęga! Już! Odznaka! (anioł
zdejmuje aureolę) I
kluczyki! (Dołęga wyciąga z
oporem kluczyki) Nie będzie
rozbijania
się po
Watykanie za głównym ołtarzem. Z mszalnym winem koniec!
DOŁĘGA (chlipie)
Nie, tylko nie wino!
VITAS Koniec.
Ko-niec. (wyrywa mu kluczyki)
No i oczywiście
skrzydła.
DOŁĘGA (cofa
się)
Skrzy…
VITAS Skrzy!
Skrzydła!
DOŁĘGA Ale…
To co mi zostanie?
VITAS Miłość
do
ludzi. Zawsze tak ich broniłeś. A
mówiłem.
Ostrzegałem. No i przegiąłeś. Teraz będziesz blisko nich. Bardzo blisko.
DOŁĘGA Ale…
Taki straszny wyrok? Byłem pełen
dobrych chęci! Gotowy
do współpracy! Szczerze oddany!
VITAS No,
wypad. Na
ziemię! Wio! (posyła go
kopem w tyłek)
Dołęga wylatuje ze sceny na widownię i cicho siada w drugIm rzędzie. VITAS
ciężko
dyszy. Anioły biją brawo i
podlatują w górę
uradowane. Solista klaszcze z obowiązku.
CHÓR
ANIELSKI VITAS
No!
Będzie mi
takie głupoty wciskał. Mnie!
Archaniołowi! (spostrzega
anioła na widowni) A ty gdzie?
Między maluczkich? I dobrze. Bo
tutaj to
miejsca dla ciebie nie ma. Tfu!
VITAS siada okrakiem na krześle we władczej pozie. VITAS
ANIOŁY
Jako w
niebie, tak i na ziemi.
VITAS Nie
powiem,
czasem mam reklamacje. Ale
cóż…, strategia jest
banalnie prosta. Jeśli Szef milczy, to ignoruję. Te modlitwy,
złorzeczenia, to
tylko taki szum. Nic. No, ale kiedy Szef… No to gorzej.
ANIOŁ DRUGI Módlmy
się!
VITAS Ale
nie żeby
zaraz jakieś nerwy. Nie. Mały
telefonik tu, małe
opierdolonko tam. I zawsze się jakiś durny anioł znajdzie,
który
nadstawi swoją
błogosławioną dupę. A jeśli chodzi o wykop to naprawdę DRUGIego takiego
jak ja…
(skromnie się uśmiecha)
VITAS wraca na leżankę. Dłubie w nosie, grzebie w uchu, wyłamuje palce i robi co rusz różne inne irytujące rzeczy. Słychać muzykę i chór anielski. CHÓR
ANIELSKI
Nieomylna
władza
W
niebie
sobie chadza
Ma
głowę w
obłokach
Aureoli
blask
Taka
absolutna
Taka
niezachwiana
Jak
monolit
poprzez wieki trwa.
SOLISTA I to
wcale
nieprawda,
że
aniołom
brakuje
I to
wcale
nieprawda,
że
tutaj się
szczuje
I to
wcale
nieprawda,
że
sympatyzujesz
I to
wcale
nieprawda,
że
koopertujesz.
CHÓR ANIELSKI Archaniele!
Archaniele!
Głośno dzwoni telefon. Chór przerywa pieśń. VITAS wzdryga się, a po chwili odbiera. Słysząc głos w słuchawce wstaje, zmienia się na twarzy. VITAS
O.
Przewietrzyć? Ale u nas takie
świeże… Jak? Dołęga? Archanioł
Dołęga? Rozumiem.
Odkłada słuchawkę i sięga po różaniec. Z widowni na scenę wchodzi władczym krokiem Dołęga. Idzie dostojnie w takt ponurej muzyki. VITAS pada na kolana i opuszcza głowę. Zerka, co robi Dołęga. Ten siada za biurkiem i wyciąga spod skrzydła niebieską teczkę. Wolno ją otwiera. VITAS Czy…
Czy…
DOŁĘGA O,
tak. To
wasza niebieska teczka.
VITAS O,
kuria! Na
mnie też mają.
DOŁĘGA I co,
kolego,
weryfikacja wypadła
nieszczególnie. Co my tu
mamy… Taak. O? Hm. Cóż, materiał dowodowy
obszerny. Taak.
Zgrzeszyliście. Ta
wasza działalność wywrotowa w zgromadzeniu archanielskim! Nie
mówię nawet o
dzisiejszym dniu…
VITAS Tak,
nie
mówmy.
DOŁĘGA Bo to
był
wasz, tak mówiąc z
ziemska…
DOŁĘGA Z
ziemska…?
VITAS Z
ziemska,
żebyście się przyzwyczaili…
To był
wasz
ostatni gwóźdź do trumny.
VITAS Ojcze
w
niebiesiech, zmiłuj się nade mną.
Najświętsza
Panienko, miej mnie w opiece…
DOŁĘGA Oj,
módlcie się, módlcie. Tylko
to wam zostało. Nie ukrywam -
takie chamstwo to ostatnio w XVIII wieku widziałem. I to dużo niżej.
Dużo.
Dołęga zamyka teczkę z trzaskiem. VITAS wzdraga się i przerażony wybałusza oczy. Dołęga podchodzi do niego i odbiera mu kolejno aureolę, skrzydła i kluczyki. Anioły
stłoczone w kątku zawodzą. VITAS
chlipie.
VITAS
DOŁĘGA
Zasiedzieliście
się aniele. No, co się tak
patrzycie? Po
takiej wpadce, to już z was żaden archanioł. Właściwie to i anioł żaden.
VITAS Ale
jakże to
tak? To co ja jestem?
DOŁĘGA Według
instrukcji, pod-anioł.
VITAS Pod-anioł?
Jakiej kategorii?
DOŁĘGA Trzeciej.
VITAS upuszcza różaniec. VITAS
O
Jezusie
przenajświętszy, trzeciej? Ale moje
kwalifikacje,
referencje…
Dołęga gestem nakazuje milczenie. VITAS
Ale…
DOŁĘGA No, pora nadstawić. VITAS Ja?
Ale jak
to tak? Ja, taki niezastąpiony?
DOŁĘGA Oj Vitas,
Vitas. Tak Bogiem a prawdą,
to tu, na górze nie ma
niezastąpionych. No! (VITAS
ugina drżące kolana i nadstawia) O,
tak.
Anioł Pierwszy zasłania sobie oczy, Anioł Drugi zasłania sobie uszy, Solista otwiera usta. Dołęga daje potężnego kopa Vitasowi. SOLISTA Solista
przybiera świętoszkowatą minę,
udaje, że się
modli.
DOŁĘGA
Pstryka na anioły. Anioły niosą Dołęgę na tron i kłaniają mu się nisko. ZIEMIA Scena
3.
RATUSZ,
BUIRO RADNEGO BARANKA.
Radny
Baranek
wiesza baner z sentencją.
Przygląda się
słowom z namaszczeniem i uznaniem. Czyta.
RADNY
BARANEK Wbiega
SEKRETARKA.
SEKRETARKA Panie
wiceprzewodniczący!
RADNY BARANEK Przecież
tyle
razy tłumaczyłem: mówi
się „panie
przewodniczący”!
SEKRETARKA Tak,
tak.
RADNY BARANEK I coś pani taka hałaśliwa. Oczy rozbiegane. No a postawa względem przełożonego… dramat, po prostu dramat. Ciągle czegoś pani ode mnie chce! A powinno być na odwrót. Zdecydowanie na odwrót. SEKRETARKA Ale…
RADNY BARANEK Później. Później. Zajęty jestem. Sekretarka skulona cicho wysuwa się z gabinetu. Radny
Baranek
rozpiera się za biurkiem i
czyta gazetę. Co
pewien czas zerka z satysfakcją na baner.
Z góry nadlatuje VITAS w skromnej szacie, zaopatrzony w zastępczą aureolę i marne skrzydła. Jest dla ludzi niewidzialny. Ląduje niewprawnie na tandetnych skrzydłach. VITAS GŁOS
BORYGI
No,
no. Kto
by pomyślał. Jaki ten wszechświat
mały.
VITAS Bo…
ryga? Archanioł Boryga?
Z cienia wychodzi Boryga w stroju diabła. Na jego widok VITAS w pierwszym odruchu okazuje radość, ale mina mu rzednie w pół słowa. VITAS
Morduch…
na… A niech mnie
najwyższy oświeci! A więc to tak?!
Tyle lat ręka w rękę! I co? Te wszystkie wieki w niebiańskim
parlamencie
przesiedziałem z Agentem z Dołu? Nic dziwnego, że mnie infiltrowali!
BORYGA A
widziałeś
nasze zdjęcia z wakacji nad
Rodos? Jutro na
rozkładówce „Głosu Pana” będą.
VITAS A żeby
ci to
nasze mszalne wino, cośmy je
beczkami pili, w
gardle stanęło!
BORYGA Iii,
jakby
było czym się zachwycać. Ale było,
minęło.
Proponuję rozejm.
VITAS Chyba
ci
siarka mózg do reszty
wypaliła. Rozejm? Ja - z
diabelskim pomiotem?
BORYGA Wspomnij
naszą przyjaźń wiekuistą.
VITAS Gdzie
nie
spojrzę, podstępne, dwulicowe gęby.
Uh, trzymajcie
mnie!
BORYGA Vitas,
pomyśl. Skoro jestem tutaj, to –
niestety – zostałem
zdekonspirowany. Skończyły się dobre czasy, zamieszała chochla historii
i razem
tu wylądowaliśmy. No, sam spójrz na tego tumana. Teraz na
jednym
wózku
jedziemy.
Ciężko wzdychają. VITAS
Co
prawda, to
prawda. Tylko pamiętaj, rozejm,
nie - pokój! A
zwłaszcza – współpraca.
BORYGA Dobra,
dobra.
Jak by nie było, stoimy po
dwóch stronach
barykady.
Milcząc taksują radnego Baranka. Baranek drapie się po kroczu. Siorbie herbatę. VITAS
Co o
nim
wiesz?
BORYGA O
radnym
Baranku? A ty?
Chowają za siebie notatki. VITAS
A może
umówimy się: pół doby
ja, pół doby ty?
BORYGA Kontynuuj.
VITAS Proponuję,
że
ja, jako postać dobra, jasna,
zajmę się tym
pożal się Boże osobnikiem za dnia. A ty, jako istota zła,
która
lubi kryć się w
cieniu – szeptać mu będziesz w ucho te swoje zberezieństwa
nocą,
kiedy śpi.
BORYGA No
daruj
sobie. Widzę, że się nie dogadamy.
VITAS Dobra,
sam
tego chciałeś!
Przyjmują bojową postawę. Zakasują rękawy. VITAS nagle stroszy pióra i odzywa się słodkim głosem, który jednocześnie brzmi zza sceny. VITAS „Baranku!
Wybrańco boży! Otwórz
swe serce, wpuść mnie do
siebie!”
Radny Baranek baranieje. Dłubie w uchu. VITAS
„Tak,
dobrze słyszysz. To ja,
twój anioł stróż!”
Radny Baranek nachyla się do interkomu. RADNY
BARANEK
Pani
Kasiu,
mówiła coś pani?
SEKRETARKA RADNY
BARANEK
Przewodniczący!
Mówi się
przewodniczący!
SEKRETARKA (zza
sceny) Panie przewodniczący.
Nie,
nic nie
mówiłam, ale…
Radny Baranek wyłącza intercom. RADNY
BARANEK
To ta
presja
władzy. Ciągły wysiłek
umysłowy…
Boryga odzywa się głosem, który jednocześnie brzmi zza sceny. Mówi jakby kontynuował myśli Baranka. BORYGA
„…stałe ukrywanie prawdziwych pragnień. (kusicielsko) Uwolnij swoje pragnienia!” Radny Baranek rozgląda się. RADNY
BARANEK
Jestem
w
ukrytej kamerze?
Z głupim uśmieszkiem szuka kamery. VITAS
„Spotkało
cię coś wyjątkowego.
Twój osobisty anioł stróż mówi
do ciebie.”
BORYGA RADNY
BARANEK
Pragnienie.
Pić. Pić! Jaki jestem przemęczony!
Radny sięga po kieliszek i butelkę. VITAS
„Otwórz
swe serce, wpuść mnie do
siebie! Kochaj innych.”
Radnemu drżą ręce. Rozlewa nalewany alkohol. BORYGA
„Niech
cię kochają inni, jesteś
wybrany!”
VITAS „Jesteś
wybrańcą bożym!”
Radny wypija alkohol jednym haustem. BORYGA
„Właśnie.
Niech cię kochają, niech cię
wielbią, niech ci
służą!”
RADNY BARANEK Właściwie,
czemu nie?
VITAS „Bądź
w
służbie bożej! Bądź w służbie
społecznej! Służ
słabym, służ chorym, służ biednym…”
BORYGA „Służba!”
RADNY BARANEK Służba!
Sekretarka staje w drzwiach. SEKRETARKA
Pan
czegoś
chciał?
VITAS RADNY
BARANEK
Jakieś
dokumenty dla mnie są?
SEKRETARKA Och,
panie
przewodniczący! Tak, to bardzo
pilne! Rada od
trzech tygodni czeka na pana decyzję! No a dzieci…
BORYGA „Odpady,
śmieci, wyrzutki! Porobili ich
tyle i kto ma ich
teraz karmić?”
RADNY BARANEK I kto
ma ich
teraz karmić?
SEKRETARKA No
właśnie o
tym mówię. To o te
dofinansowanie obiadów
chodzi.
VITAS „Twa
dobroć jak balsam w tyle serc się
wleje.”
Radny Baranek pochyla się nad dokumentami. Waha się. VITAS
„No,
podpisuj, morduchno moja!”
Boryga rzuca urok na długopis.
Długopis
nie pisze. BORYGA
„Co
nagle, to po diable!”
Radny Baranek odkłada dokument. RADNY
BARANEK
Co
nagle, to
po diable. Muszę zobaczyć
jeszcze bilans, jak
stoimy z funduszami. Coś mieliśmy ważnego w planach…
BORYGA VITAS
nie
przyjmuje porażki.
Próbuje najpierw powalić
Borygę swą siłą niebieską, niestety bezskutecznie. Wali więc go po łbie
aureolą. Szarpią się. Boryga chichoce. Prowadzą wymianę zdań w
sposób
niesłyszalny dla radnego Baranka.
BORYGA VITAS
A
gów… nie to mnie obchodzi. I
tak przerobię tego bezbożnika!
Jeszcze spłynie na niego objawienie!
W czasie, kiedy „siły wyższe” się szarpią, Sekretarka próbuje interweniować. SEKRETARKA
Ale
przecież
już pan oglądał. O, tu jest
komplet, cała
dokumentacja. A tu mój długopis.
Baranek macha zniecierpliwiony ręką i podpisuje. Sekretarka zadowolona wychodzi z papierami. Boryga
i
VITAS zamierają.
BORYGA VITAS
No.
Radny Baranek zerka na zegarek. Zakłada płaszcz i wychodzi. BORYGA VITAS
Coś z
nią nie
tak?
BORYGA Od
razu
widać, że wdrapał się już na stołek.
Jak on pasuje do
plakatów wyborczych!
VITAS Tak.
Ciekawa,
ludzka przypadłość: zawsze im
ta ich podłość na
gęby wylezie. Oczka się takie małe robią, uśmiech taki wredny dostają,
widać
jak gardzą motłochem.
BORYGA Urocze
stygmaty władzy. Szczęście, że nas to
nie spotyka.
VITAS Ba!
Siedzę w
niebie już całą wieczność i
ciągle taki piękny
jestem. Po prostu anielsko cudny. A co swoje nagrzeszyłem…,
wybacz, Panie!, to
nagrzeszyłem.
BORYGA Taki
casus
Doriana Greya.
VITAS No!
Tylko bez
takich porównań. Aniołem
jestem. Istotą wyższą.
BORYGA Raczej
pod-aniołem. Trzeciej kategorii. Kto
wie, jak to
wpływa na powierzchowność.
VITAS podlatuje przerażony do lustra. VITAS
Nie,
wszystko
w porządku.
Boryga rechoce zadowolony. VITAS jest urażony. BORYGA
Pycha?
Egoizm? Próżność? Na tym możesz
wiele u nas zbudować.
A może opcję, VITAS, zmienisz?
VITAS Ja
– w
piekle? Nawet Baranek jest
lepszy. A kupa roboty z nim
będzie. Kupa.
Boryga siada na fotelu radnego Baranka, przegląda dokumenty. BORYGA
Rozumiem
twój niepokój. Szanse
na sukces niebieski – marne.
VITAS Trudne
przypadki zawsze mnie mobilizują.
BORYGA A
–
beznadziejne?
VITAS wkłada nos w notatki, wściekle drga mu szczęka. VITAS
Ja tu
widzę
wielkie możliwości.
BORYGA Taak?
U
Baranka?
VITAS Te
twoje
prymitywne sztuczki. Naprawdę
liczysz, że zwątpię?
Siły niebieskie docierają do każdego ratusza.
BORYGA Prawda?
Docierają, starają się. I co? Jak po
kaczce.
VITAS zatrzaskuje notatki. VITAS
Przyznam,
choć niechętnie, że to trudna
strefa działań. Ale i
tak jesteśmy górą.
BORYGA Marzyciel. (wyciąga
zza pazuchy wykres)
No, patrz,
przypatrz się dobrze. Ten niebieski słupeczek, rzec by można, pieniek,
jest wasz.
A ta potężna, czerwona kolumna – nasza. Tak, VITAS, to
diabelskie
podwórko.
Statystyki nie kłamią.
VITAS Piekielna
manipulacja.
BORYGA Równie
dobrze może tu ciebie nie być.
VITAS To
idealna
sprawa dla mnie. Kto jak kto, ale
ja o władzy wiem
wszystko.
BORYGA W
anielskim
wymiarze, z pewnością. Ale
ludzkim? (kręci
głową)
Po pierwsze - mózg. Sam kolega wie, jak władza rzuca się na ten organ. A ludzki mózg wrażliwy, niestabilny, podatny. I prymitywny. Ot, jedno maźnięcie pędzla Stwórcy więcej na małpim. A po drugie – skala istnienia. VITAS Rzeczywiście,
ziemska władza jest
nieuchronnie doczesna.
BORYGA Właśnie,
Vitas. Ludzie umierają. Co do
jednego. I wcale nie
wiedzą, co będzie potem. Żyją tu i teraz, a łakomi są, oj, łakomi.
VITAS Pozostaje
kwestia wiary.
Zamierają zamyśleni. VITAS spogląda w górę, Boryga – w dół. Scena
4.
RATUSZ,
BIURO
RADNEGO.
Baranek
wiesza obraz święty
przedstawiający postać
emanującą pięcioma promieniami. Mruczy do siebie.
RADNY
BARANEK W
drzwiach
staje Sekretarka z notatnikiem
i telefonem
komórkowym w ręku.
SEKRETARKA Baranek
na
jej
widok mówi w
natchnieniu. Po wygłoszeniu kwestii każdorazowo zastyga ze wzrokiem
utkwionym w
górze.
RADNY
BARANEK SEKRETARKA
(do
telefonu) Słyszy pan? (po
chwili) Co
powiedzieć? Aha. (do radnego)
Pan Przewodniczący mówi,
że kontrola NIK
to jeszcze nie koniec świata. (słucha
przez chwilę głosu w
słuchawce) I
w razie czego, o wszystkim decydował pan. To znaczy…
Eee…
To taka niewinna
dygresja.
RADNY BARANEK Na
znak moich
widzeń ujawniam co się stanie!
SEKRETARKA (do
telefonu) Słyszy pan? Słyszy?
Znowu zaczyna!
Wysuwa w stronę Baranka telefon. RADNY
BARANEK
Po
końcu
świata nie będzie małych, ciasnych
sklepików.
Dlaczego? Bo to pomysł diabelski!
Po
końcu
świata nie będzie perfum. Dlaczego?
Bo to pomysł
diabelski!
Po
końcu
świata nie będzie sejmu i senatu.
Dlaczego? Bo to
pomysł diabelski!
Po
końcu
świata ludziom będą odrastały ucięte
kończyny i
chore narządy. Modlitwy przed obrazem o pięciu promieniach to sprawią.
Takie
miałem
widzenia i polecenia od mojego
Anioła Stróża.
Dziękuję bardzo.
Pada wyczerpany, pije wodę ze szklanki. Toczy nieobecnym wzrokiem, kiwa głową, coś szepce jakby z kimś rozmawiał. SEKRETARKA Radny
Baranek
zrywa się.
RADNY
BARANEK Radny Baranek pada na fotel. Tym razem zapada w drzemkę. SEKRETARKA Radny Baranek wymachuje rękoma przez sen i coś mruczy. SEKRETARKA Sekretarka rozłącza się. Przykrywa Baranka kocykiem i cicho wychodzi. Z cienia wyłaniają się VITAS i Boryga. Z czupryn aż im się kurzy. VITAS BORYGA VITAS BORYGA VITAS BORYGA Zbliżają się do siebie niebezpiecznie. Już-już mają się na siebie rzucić, kiedy pojawia się wraz z trąbami i światłem anielskim archanioł Dołęga. Boryga
czmycha, VITAS zaś pada na kolana. DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS DOŁĘGA VITAS, wciąż zaskoczony, wyciąga z szafy zapasową aureolę i składane skrzydła. VITAS Anioły odlatują. Niepewnie z cienia wychyla się Boryga. Rozgląda się. Zadowolony staje nad śpiącym Barankiem. BORYGA Ściemnia się. Z kąta sceny bucha kłąb dymu. Wynurza się głowa Anioła Drugiego (bez aureoli). DRUGI BORYGA Drugi, jak widać nie-anioł, niepewnie zerka na boki, wystawia urządzenie przypominające pilota i skanuje nim przestrzeń. Słychać charakterystyczne : BIP! BIP! BIP! BORYGA DRUGI Drugi wyłazi z ukrycia. Z torby wystają mu aureola i skrzydła. BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA Z czułością gładzi po twarzy radnego Baranka. DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA DRUGI BORYGA Drugi znika. Boryga krzyżuje niezadowolony ręce. Zerka na Baranka, potem na miejsce, gdzie przed chwilą stał Drugi. BORYGA NIEBO Scena 5. ZAPYZIAŁY
KANTOREK. ANIOŁ
PIERWSZY
Niech będzie pochwalony… VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS zamiata. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS macha wściekle miotłą. Wreszcie wybucha. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS jest poruszony. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS Składają dłonie w pobożnym geście. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS, zirytowany, wycofuje się z pobożnego gestu, Pierwszy trwa tak dalej. VITAS Pierwszy kładzie zwój papieru na blacie. ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS VITAS wali głową w biurko. Lecą pióra, spada aureola. ANIOŁ
PIERWSZY VITAS Rzuca aureolą, ta sama wraca zza kulis. Pierwszy ją łapie i mocuje zbolałemu Vitasowi. ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS ANIOŁ
PIERWSZY VITAS najwyraźniej nie rozumie. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY Pierwszy ukradkiem zostawia mały pojemniczek (jak dezodorantu). VITAS ukradkiem czyta napis na pojemniczku. VITAS ANIOŁ
PIERWSZY Pierwszy cichcem odlatuje. VITAS spryskuje się obficie. VITAS Ogarnia go błogość i cudowna gra świateł. Grzmi niebiańska muzyka. Pada na kolana. VITAS Z góry zlatuje Anielica z ogromną butelką wina w dłoniach i śpiewem na ustach. ANIELICA VITAS śmieje się głupkowato. VITAS Wyciemnienie. Scena 6. ZAPYZIAŁY KANTOREK. GŁOS
SOLISTY Rozjaśnienie. VITAS leży na biurku owinięty papierem na baner. Szarpie go za ramię Solista. VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA Otumaniony VITAS wolno wstaje. VITAS Podaje Soliście skrawek. Ten z wściekłością rzuca go na podłogę. SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS trzeźwieje. Cedzi urażony. VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA VITAS SOLISTA Stroszą skrzydła. Z Vitasa sypie się biały proszek. Słychać odgłos zamieci. Wichura otwiera drzwi, przez które zagląda Drugi. ANIOŁ
DRUGI Anioły opuszczają skrzydła. VITAS Drugi znacząco spogląda na Solistę. SOLISTA Solista wychodzi. Drugi wsuwa się. ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS Capie znienacka Drugiego i zadziera mu szatę. Drugi piszczy. VITAS łapie go za diabelski ogon. VITAS ANIOŁ
DRUGI VITAS VITAS ciągnie za ogon Drugiego za kulisy. ANIOŁ
DRUGI
|