Ricochet Gathering -09 -16 – 11.
2008 Krótka relacja
Jak co roku, zostałem zaproszony na
kolejny RG, tym razem na miejsce imprezy organizator Vic Rek wybrał
Rumunię,
(niestety pora roku to późna jesień, listopad).Kiedyś
Vic powiedział że nie jest
sztuką zagrać na imprezie sztuką jest dojechać na nią, tym razem było
podobnie,
tradycyjnie rzekł bym.
Jadąc 1900 km w jedną stronę po
drodze miałem mały incydent ( w Rumuni próbowano na mnie
napaść), a w drodze
powrotnej musiałem jechać 90 km na godzinę bo popękała mi plastikowa
osłona pod
silnikiem – uszkodzona podczas jazdy do jaskiń kamienną pseudo
drogą –
drobiazg, który w minutę usunął mechanik w Polsce, a
który skutecznie blokował
moje próby jazdy szybciej głośnym klekotem pod maską.Dojechałem
na miejsce późnym
wieczorem, bo drogi w Rumuni są gorsze niż w Polsce, a 100
km. jedzie się tam 2 godziny
– koszmar.
Miejsce w którym jedliśmy posiłki,
była to 200 letnia chałupa wiejska ( jakby dworek), noclegi były w
chatach
wiejskich( jedzenie przepyszne), a samo granie w opuszczonym
zrujnowanym
pałacyku, ... bez ogrzewania. Miejsce niezwykle urokliwe i
klimatyczne, ...... ale okrutnie zimne.
Kiedy przyjechałem nazajutrz
wieczorem dotarła do nas fala zimna, w nocy minus 15 w dzień –5
stopni.
Ogrzewanie pałacyku to butla z gazem i palnik dwa metry nad ziemią,
wewnątrz
około 10 stopni, a wieczorami chyba mniej.
Jednak pomimo niekorzystnej aury,(
podobno to normalne, bo tam jest już zima), na dworze było słonecznie.
Mimo to
korzystaliśmy z okazji zwiedzając okolice, lokalne jaskinie, zameczki (
w tym
Bran Draculi) oraz uroki Miclosoary.
Atmosfera była bardzo korzystna
między muzykami – wszyscy znamy się od dawna- gadaliśmy po
angielsku i każdy z
każdym się dogadywał ( no może poza Władkiem), ale muzyka tworzyła
uniwersalny
język i w nim rozmawialiśmy na co dzień. Na samym początku
Vic zarządził, że
motywem przewodnim tego RG będzie płyta The Keep
Pierwszy
dzień utrwaliłem na video:
http://pl.youtube.com/watch?v=OjlOb2VbcSc
Graliśmy motywy ze wspomnianej
płyty i została nagrana jej nowa- nasza –wersja.Drugiego
dnia rozpoczął się już
prawdziwy jam session, muzycy weszli na tak wysoki poziom wibracji, że
od ręki
grali gotowe koncerty, które w całości mogły by być umieszczone
na CD bez
poprawek. Nagraliśmy przez ten tydzień kilkanaście godzin muzyki, i jak
jeszcze
nie zdarzyło się, CAŁA on była perfekcyjna. Zabrakło podczas
RG dwóch muzyków:
Józka Skrzeka i Volker Koeniga, nie dojechali.
Klimaty w jakich graliśmy to
głownie Chilout, ambient, Trance i czasami Berlin ( w minimalnej
ilości) każdy
z muzyków miał moment na własne solowe pomysły.
NIe
ustalaliśmy tym razem, kto ma zaczynać, ani też
nie synchronizowaliśmy się w midi clocku poszliśmy na żywioł i spontan.
Steve stanowił „serce” naszego
teamu i to on głównie decydował jakie jest tempo i tonacja,Solówki
bardzo często grał Komendarek,
ale nie było to regułą, Władek pozostawał ten obszar dźwięku innym
muzykom,
obok mnie siedział Spyra i tworzył arabskie klimaty ( jak rzadko tak
tym razem
strasznie mi pod pasował), za nim Daniel grał często na fantastycznych
padach
(z Polysixa), za Danielem dwóch Pouli ( Negel i Lowler) klimaty
elktro i
chiloutowe, Obok nich Irlandczyk Conrad Gibbons
( w zasadzie to nikt nie wiedział kiedy i co gra) i całość domykał
Indra (
Rumun, który przywiózł całe studio nagrań).
Oczywiście jak co roku gitara należała
do Bila foxa, który na niej wymiatał.
Nie będę opowiadał jak niezwykła
powstała muzyka i jak niepowtarzalny klimat miała ta impreza,- to
trzeba było
przeżyć!, na koniec organizator i kilku muzyków uznało, że był
to najlepszy
muzycznie R.G. od 9 lat!
Było oczywiście jak zawsze klika
konkursów, losowanie płyt, wspólne zdjęcia i wyjazdy do
mrocznych jaskiń gdzie
nocują nietoperze, a główna atrakcja, czyli wizyta w zamku
Draculi Bran- na
długo pozostanie w mojej pamięci.
Na koniec organizator oznajmił że
kolejny R.G. odbędzie się w Europie w Chorwacji w czerwcu, co nas
bardzo
ucieszyło, bo zima w Rumuni dała wszystkim w kość i perspektywa
kolejnych
mrozów np. w Tybecie ( takie chodziły słuchy co do miejsca
kolejnego R.G.) była
nie do przyjęcia.
R.G. 2008 już niebawem, bo za 7
miesięcy, a będzie to już ... ostatni Ricochet Gathering,na
który już teraz dostałem
zaproszenie i po nim.... no właśnie ciekawe co po nim, bo szczerze
mówiąc
bardzo będzie brakowało mi tej imprezy.
Na zakończenie mam
nieco smutną
refleksję:
Kolejny
raz tego typu spotkanie
uzmysłowiło mi jak muzycy wybrani na RG stworzyli jedna wielka rodzinę,
bez gwiazdowania i
pozerstwa, z kultura osobistą na szóstkę. Coś co w polskich
realiach jest
ostatnio nie do pomyślenia.
Przytoczę
w tym miejscu
opinię jednego z fanów El-muzy
z 3miasta:
„Jak
się patrzy na foto relację z RG from Romania, to przychodzi na myśl
pewne
przemyślenie:
dobrze
by było, gdyby polskie gwiazdeczki nauczyły się / miały odrobinę więcej
dystansu do siebie i
otaczającej ich rzeczywistości, a muzykę traktowały jak niezwykłą
przygodę z
korzyścią dla siebie, dla odbiorców i kolegów z branży.
Ale to może się zdarzyć
tylko w El-muzyce :) „
Pozdrawiam
Yarek