Relacja z „Ricochet Gathering
2006 Toskania”
Nasza
podróż na R.G.2006. który odbył się we Włoszech, a
dokładniej mówiąc w słonecznej Toskani, odbyła się tradycjnie
już z przygodami ( moja pierwsza wyprawa kosztowała mnie wymianę
skrzyni biegów w poprzednim aucie, a poprzednia którą
odbyliśmy z Jakubem i jego żoną, kosmiczną awanturę z właścicielem
firmy przewozowej, która nie wysłała po nas busa na lotnisko).
Tym
razem już na miejscu na które dotarliśmy autem o kilka godzin
później niż planowałem (całą Austrię jechaliśmy w korkach)
okazało się że na naszych mapach nie ma miejscowości w której
mieliśmy nocleg. Na szczęście bardzo mili włosi rysyjąc na kartkach
kierunki, dali nam możliwość dotarcia do pięknej willi w której
spędziliśmy pierwszą noc. Jak się okazało jedyną, bo Vic w ostatniej
chwili odwołał rezerwację naszego pobytu w tym miejscu i od następnej
nocy spaliśmy już we wspolnej dla innych willi – tej w
której odbywały się nasze jamy.

Pierwszy
nasz jam, ( jeszcze bez Józka) polegał głównie na
krótkich prezentacjach poszczególnych muzyków i
zgraniu się. Każdy z nas miał po kilka minut dla siebie, a potem
odbyliśmy nasze wspólne jam sesion. Było ono bardzo
opóźnione ( co stało sie później regułą) bo były poważne
problemy z dźwiękiem, dopiero po dłuższym czasie udało się ekipie
technicznej tak wszystko poustawiać że muzyka brzmiała już idealnie.
Był
to zresztą bardzo luźny jam rzekłbym rozgrzewka przed poważniejszymi
nagraniami.
Następnego
dnia zjawił się Józek, który zagrał z nami niestety do
jednego tylko utworu, ale po prostu był zmęczony długą jazdą.
Idea
tym razem była taka, że na zmianę różni muzycy zaczynali jakiś
utwór, nadając tempo i główną linię melodyczną,
pozwalając reszcie na swobodne rozwinięcie i interpretacje reszty.
Podkłady
dawali: Paul Neagle, Paul Lawler, Polaris i piszący te słowa Yarek.
Tym
razem muzyka była bardzo różnorodna i widać było że każdy
wykonawca ma swoje ulubione barwy i style.
Dnia
drugiego, wpełni już wypoczęty zagrał Józek Skrzek i od razu
było widać że jest gwiazdą imprezy
Jego
melodyjne solówki idealnie wpasowywały sie w muzykę i to
niezależnie od tego kto dawał podkład, Inną osobistością imprezy
był Edgar, który grał na Tereminie i czasami śpiewał.
Jego
instrument, którego brzmienie było nie do podrobienia nadawał
smaczku poszczególnym fragmentom i nagraniom.

W
tym roku oprócz wspomnianego Edgara, gościliśmy również
innego muzyka z Angli
Był
nim Andy Pickfrod, który grał na klawiszach ( nie swoich
zresztą), jeżeli chodzi o sprzęt to z pewnością Jakub opisze to lepiej
ode mnie w swojej relacji, ja mogę tylko powiedzieć że największe
wrażenie robił analogowo cyfrowy zestaw jaki przywióżł ze sobą
Paul Neagle ( na fotografi będzie to widoczne), zresztą jego barwy były
natychmiast rozponawalne i nadawały smaczku i kolorytu całemu
wydarzeniu.
Osobną
postacią jaka gościła na imprezie był Volfram der Spyra, muzyk
który przychodził grać pod koniec naszego jamu, wyraźnie
zaznaczając że teraz jest jego „ wejście”. Jako jedyny miał
zreszta przygotowane już wcześniej pół gotowce w laptopie i
wybierał sobie poszczególnych muzyków którzy mają
z nim zagrać.
Nie
będę się tutaj rozpisywał o każdym z muzyków bo nie o to w tym
chodzi,( w końcu przyjechali sami zawodowcy z najwyższej półki)
graliśmy przecież dla przyjemności a nie dla popisów muzycznych,
tym co cechowało tegoroczną imprezę był po prostu wakcyjny luz.
Powstało
bardzo wiele nagrań, w tym jedno poświęcone wydarzeniu jakim były 60-te
urodziny Edgara Froeze ( do tego projektu oprócz mnie, Vic
wytypował: Józka Skrzeka, Polarisa, Conrada Gibonsa i Paula
Lowera), nagranie zresztą było utrzymane w klimacie New Berlin Schule.
I
wyszło tak profesjonalnie, że w zasadzie jako gotowiec nadawało sie na
płytę.

Jednak
klimaty berlińskie stanowiły mniejszość na tegorocznym RG 2006.
Mniej
również było muzyki Trance, którą graliśmy
głównie: Steve Schroyder, Volker Konig, Paul Nogel
i
ja ( czasami w te klimaty wchodzili Polaris i Józek Skrzek).
W
zasadzie to można było podzielić nasze granie na dwie fazy ta piewsza
odbywała się po 11:00 i kończyła po 2 nad ranem ( była to muzyka grana
z większą dyscypliną i starannie dopasowana)
Później
kiedy część ludzi szła spać powstawały najbardziej szalone kompozycje,
w tym odjazdowa wersja „Autchoban” w której do
mojego podkładu zagrali ( i zaśpiewali) Edgar, Józek, Steve,
Volker i Spyra. Podobnie ciekawie było z pomysłem Jakuba, gdzie do jego
podkładu ( „das robot”) na wokoderze zaśpiewał Józek
a reszta wtórowała mu na instrumentach.
Mam
wrażenie że w tym roku w ogóle było dużo polskich
akcentów, bo obaj z Jakubem mieliśmy laptopy,( i dawaliśmy sporo
naszych pomysłów na kompozycje) a Józek chętnie z nami
grał co powodowało że jako trio z Polski tworzyliśmy pewien „
nasz „ klimat.
Po
raz pierwszy również zdarzyło się że gościnnie wystąpiła moja
żona śpiewając partie wokalne.
Dla
mnie bardzo ważną i niezbędną postacią w tym roku był nasz gitarzysta
Bil Fox, jego solówki były po prostu rewelacyjne!
Przez
nasz wspolny czas zabawy ( bo oprócz grania mogliśmy zwiedzać
Toskanię, a ja razem z żoną praktycznie co dzień byłem w innej jej
częsci i naoglądałem się takich widoków i miejsc że będzie co
opowiadać przez kilka lat) i miło spędzonych od muzyki chwil dominował
wakacyjny luz i atmosfera.
Następna
tego typu impreza odbędzie się w 2007 roku w USA, w narodowym parku
Yelowstone i wątpię by oprócz Józka,( który jako
gwiazda ma pełen zwrot kosztów za udział w tym wydarzeniu) było
mnie stać na udział w niej. Czekam więc cierpliwie na powrót
R.G. do Europy, a ma to nastąpić w 2008 roku. Żegnaj słoneczna
Toskanio, ciao! przyjaciele do zobaczenia na innej edycji Ricochet
Gathering .