CAŁY SCENARIUSZ W PDF DOSTĘPNY Ballada
na trzy
biurka Izabela
Degórska WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE © pod opieką ADiT wystawienie sztuki wymaga uzyskania licencji agencja@adit.art.pl Dostęp do bezpłatnego eksploatowania tekstu został wycofany. OSOBY KADROWA - tuż przed emeryturą KSIĘGOWA - po 40 MASZYNISTKA - po 20 DYREKTOR PROLOGSkromny pokój biurowy. Jeszcze w półmroku widać sprzątaczkę pobieżnie przecierającą podłogę i blat biurka. Wraz ze światłem sprzątaczka wychodzi.
SCENA 1.Do pokoju wchodzi starsza kobieta. Nastawia wodę w elektrycznym czajniku, przesuwa „okienko” na kalendarzu. Wyjmuje gazetę i czyta. W tle słychać co pewien czas przytłumiony hałas remontu – pukanie, włączoną wiertarkę. Nagle podrywa ją głośny skrzyp drzwi. Pospiesznie chowa gazetę do szuflady biurka. Szarpnięta szuflada wylatuje wraz zawartością na podłogę. Wchodzi mężczyzna z papierami. DYREKTOR Co pani, pani Gieniu, robota panią rozsadza? KADROWA (wściekła) Nie nudzę się. (zbiera z podłogi rozsypane drobiazgi) A pan dyrektor pomóc mi przyszedł? DYREKTOR No nie, nie po to. Pani wie, że mamy remont… (Kadrowa wznosi oczy do nieba) No tak. Więc rozgrzebali przelewy. No. I dlatego dostawimy u pani biurko. KADROWA Co? Przecież do mnie ludzie zwolnienia przynoszą. Gdzie tu miejsce na drugie biurko? DYREKTOR Jakoś się pani przemęczy. KADROWA Ale… DYREKTOR Pani Gieniu, my tak powolutku, powolutku wszystko zmieniamy. Stare wyrzucamy, nowe wstawiamy. Do pani też dojdziemy. I wtedy pani pójdzie gdzieś kątem… No. (wychodzi) KADROWA Szlag by trafił, pięknie mi się dzień zaczyna! (drepce do czajnika) Cholera, nawet woda się wygotowała. O, i gazeta… (potrząsa pogniecioną gazetą) A niech to! Bez pukania wchodzi przez nie zamknięte drzwi dwóch mężczyzn niosących biurko. Za nimi biegnie mocno umalowana kobieta ze stertą papierów w rękach. Jest po czterdziestce, ma nieco za duży dekolt i nieco za krótką spódnicę. Nosi czerwone pantofle na bardzo wysokich obcasach. KSIĘGOWA Panowie, bardziej w prawo. Proszę uważać, bo się wszystko wysypie! Dziękuję. Mężczyźni
stawiają biurko na wskazanym miejscu i wychodzą, Księgowa kładzie
papiery na
biurku. KSIĘGOWA Uf! Jeszcze tylko krzesło przyniosę. (spostrzega lustrującą ją Kadrową) A, dzień dobry! Sądny dzień, nie? KADROWA No. To panią mi tu dali? Będzie mi pani dziamgolić od ósmej do szesnastej. KSIĘGOWA A mnie, pani Gieniu. Wreszcie doszli do naszego pokoju. Mają wymienić okno i dać nowe tynki. Ale będzie ślicznie! Nawet nowe meble kupią! KADROWA I co się pani tak cieszy? Stare wyrzucają, nowe wstawiają. A jak panią tak razem z tymi gratami… KSIĘGOWA No co pani…! KADROWA Pani Marylko, trzydzieści lat w tym banku robię i jedno pani powiem. U nas zawsze po remoncie wielkie wietrzenie. A teraz, po takich wydatkach, to na sto procent! KSIĘGOWA To już nie mój problem. Kwalifikowanej kadry ze stażem nie ruszą. Licencjat mam, jeszcze dwa semestry i będę miała magistra. KSIĘGOWA A mądrzejsza pani od tego? KSIĘGOWA Ooo, coś pani dzisiaj nie w sosie. (wychodzi) KADROWA Następna z cyrku, drzwi na oścież otwarte zostawia. „Będę miała magistra”! „Magistra”! A tygodnia nie ma, żeby się nie pomyliła. I po co to trzymać? Przez drzwi wchodzą mężczyźni niosąc kolejne biurko. Na biurku leży krzesło. Stawiają biurko w poprzek, zestawiają krzesło. KADROWA Halo, a to co? Proszę to stąd zabrać! (mężczyźni wychodzą) Panowie…! (po chwili) Ładne rzeczy! Nie, ja tego tak nie zostawię. Chwyta za telefon,
wykręca numer. W
międzyczasie wraca
Księgowa z krzesłem i plastikowym koszykiem pełnym przelewów. KADROWA Halo? Mówi Marciniakowa, z dyrektorem proszę. Jak to? Dopiero co był. A, do Centrali. Tak? Jaka wiado… Coo? I nie mógł mi od razu…? Czy ja jestem niezadowolona? Czy ja jestem? Przecież ja nie mam jak dojść do swojego biurka! Na czworaka mam pod nim wychodzić? Rozumiem. (rzuca wściekła słuchawkę) No, pani Marylko, jeszcze maszynistkę mi tu wstawią do kompletu. KSIĘGOWA Tę nową? Słyszałam, że po studiach jest… Po studiach, a maszynistka. KADROWA Etatu nie było, a to siostrzenica kogoś z Centrali. KSIĘGOWA A co ona kończyła? KADROWA Zarządzanie zasobami ludzkimi i coś z ekonomii. I zna duński. KSIĘGOWA Duński? A po cholerę duński? KADROWA Bo ja wiem? Tak ma w aktach. Słychać skrzyp drzwi.
Kobiety pochylają
się nad papierami.
Wchodzi Maszynistka. Jest młoda, atrakcyjna,
elegancko i seksownie ubrana. Niesie starą maszynę do pisania. Na jej
widok panie odrywają się od markowanej pracy. MASZYNISTKA Dzień dobry. O, pani Marylka
też tu jest. Ale
będzie
wesoło! KADROWA Co „wesoło”? To nie teatr, tu się pracuje. MASZYNISTKA No tak, oczywiście. (siada przy swoim biurku) A sztywne łącze u pani jest? KADROWA A broń Boże! Tu, w tym pokoju wszystko się robi solidnie, na drukach. Zawsze mówię, że najlepsza jest ręczna robota. MASZYNISTKA Ale
co pani
opowiada, XXI wiek mamy, jak to tak bez
komputera? (Kadrowa
wzrusza ramionami)
No tak, to dlatego dali mi
tego grzmota. (trąca
ręką maszynę do pisania).
Jeszcze
tylko rylca i tabliczki brakuje.
KSIĘGOWA E, nie jest tak źle. A do samego pisania, to pani komputer pewnie doniosą. Tylko trzeba im o to marudzić, bo zapomną. MASZYNISTKA (wkłada papier na wałek) Paznokcie sobie połamię. Po prostu tragedia. 60 złotych za nie dałam. KADROWA Za co? MASZYNISTKA No, za te paznokcie. KADROWA To ci same nie rosną? Tyle pieniędzy! MASZYNISTKA Ale takie są ładniejsze. To french.
(prezentuje
podniszczony manicure) KADROWA Co? MASZYNISTKA French. (bardzo powoli pisze na maszynie) Ale zabytek. KSIĘGOWA W takim tempie to do końca świata będzie pani pisać. MASZYNISTKA Jak będę szybciej, to paznokcie… KADROWA Na litość boską, weź się wreszcie dziewczyno do roboty i przestań marudzić o tych paznokciach! Siądzie taka - pazury, obcasy, nóżka na nóżkę, a jak ma zrobić coś pożytecznego…! Ech, co za czasy! MASZYNISTKA O co pani chodzi? Ja zawsze się ze swoim wyrobię. A pani to niby teraz pracuje? Nawet małego papierka na biurku nie ma, tylko puste druki i ta gazeta z szuflady wystaje. KADROWA Patrzcie państwo, inspekcja do mnie przyszła! Jak wszystko zrobiłaś, lepiej łap za czajnik i wody przynieś. Pora na drugie śniadanie. Maszynistka bierze czajnik i wychodzi. Kadrowa rozkłada drugie śniadanie – wielką kromkę, którą grubo smaruje smalcem ze skwarkami przyniesionym w słoiku. KADROWA Widziała pani jaka pyskata? Za moich czasów taka gówniara w życiu nawet by buzi nie otworzyła. Chyba, żeby kto pytał. KSIĘGOWA E, to miła dziewczyna. A pani na nią tylko burczy. KADROWA Miła, miła. Durna bździągwa i tyle. KSIĘGOWA A co pani do niej ma? Młoda, ładna, wykształcona… KADROWA Właśnie, pani Marylko, właśnie. SCENA 2.Kadrowa, Księgowa i Maszynistka siedzą przy swoich biurkach. Kadrowa pisze coś długopisem na wielkich płachtach list płac. Co pewien czas zdejmuje buty i rozciera sobie stopy. Księgowa zlicza na kalkulatorze kwoty przelewów. Maszynistka powoli stuka na mechanicznej maszynie do pisania. Co rusz syczy niezadowolona i maże po arkuszu korektorem. MASZYNISTKA Smutno coś, a tu nawet radia nie ma. KADROWA E, a co to dziś za radio! Same reklamy, aż się flaki wywracają. MASZYNISTKA No ale muzykę puszczają. I wiadomości. KADROWA Kiedyś to było radio. A dziś… tylko te durne konkursy. KSIĘGOWA A ja w zeszłym roku wygrałam płytę z kolędami. Cały dzień dzwoniłam do Warszawy i udało się! MASZYNISTKA Naprawdę? KSIĘGOWA No! Aż mi się gorąco zrobiło. A w moim pokoju to wszystkie dziewczyny wtedy piszczały…! A potem zaraz się pomyliłam przy zliczaniu i dwie godziny błędu szukałam. MASZYNISTKA Jej, i cała Polska panią słyszała! To jakieś trudne pytanie było? KSIĘGOWA Trudno to było się dodzwonić. Słychać głośny skrzyp
drzwi. Kobiety
pochylają się nad
papierami. Wchodzi Dyrektor z arkuszem zadrukowanego papieru.
DYREKTOR Pani Marzenko, faks przysłali z Centrali. Trzeba na polski przetłumaczyć. MASZYNISTKA (zerka na pismo, po chwili odpowiada spłoszona) O, to po duńsku… Ale ja słownika tu nie mam… DYREKTOR Ja wiem, że pani u nas nie jest tłumaczem, ale to pilne i przydałoby się tak chociaż doraźnie… Wie pani, żeby chociaż temat złapać. Jutro to i tak zrobi profesjonalista. Maszynistka bierze od Dyrektora pismo, pręży biust, spogląda na niego zalotnie i gładzi się po włosach. MASZYNISTKA Mówi pan, żeby tak mniej więcej? Dla pana, panie Dyrektorze spróbuję i bez słownika. Dyrektor wychodzi. KSIĘGOWA I co pani maślane oczy do niego robi? Przecież to pedał! MASZYNISTKA Jak to? KSIĘGOWA Pani Marzeno, w całym banku to chyba tylko pani jedna tego nie wie. MASZYNISTKA Ale on wcale nie wygląda… KSIĘGOWA No pewnie że nie wygląda. A co, ma po banku w rajstopach ganiać? Ale niech pani pomyśli. Jest pani u nas dwa miesiące. I kogo przez ten czas awansowali? Hm? MASZYNISTKA No… rzeczywiście! KSIĘGOWA A wszyscy tacy śliczni, czarni, wysocy. On lubi jak mają taką ciemną cerę. MASZYNISTKA Ale… to Jóźwiak też jest gejem? I Witkowski? KSIĘGOWA A kto ich tam wie? Przy ludziach za ręce się nie trzymają. KADROWA A ja ich raz widziałam. MASZYNISTKA i KSIĘGOWA Tak? Kogo? KADROWA Dyrektora z Witkowskim, w gabinecie. To było jak zamykaliśmy rok. Nadgodziny robiłam. Wchodzę, patrzę - Witkowski na fotelu, a stary na dywaniku koło nóg mu siedzi i po nogawce tak go głaszcze. KSIĘGOWA I co?! I co?! KADROWA Nic, to wszystko. KSIĘGOWA Eee, myślałam że coś więcej. (Kadrowa robi tajemniczą minę) No? Więc jednak? KADROWA A pamięta pani tego… no, jak mu tam było… Bińczyka! Pawła Bińczyka. (Księgowa kiwa potakująco głową) No. Długo u nas nie był, może jakieś trzy miesiące. A śliczny był… jak jakiś model z gazety. U nas to była jego pierwsza praca. Taki przejęty był! Chłopak zaraz po studiach, chyba geografię skończył, zawsze elegancki – koszula, dobry garnitur. Nie jakieś badziewie. Więc ja go pytam „Co, w banku za ciężka praca?” A on nic, tylko w bok patrzy. „Może pobory za niskie? Na okresie próbnym nigdzie więcej nie będzie.” On znowu w ścianę patrzy. To ja, głupia nie jestem, wiem co się u nas święci, więc mu mówię: „Może źle się pod panem Dyrektorem robiło?” A on jak na mnie nie spojrzy! Jak by chciał mnie w gębę chlasnąć! Tak, czasem takie jedno spojrzenie mówi więcej niż sto słów. KSIĘGOWA Biedny chłopak. Ale dobrze, że woli kobiety. Jak sobie pomyślę ilu przystojnych mężczyzn się marnuje! Na przykład taki Chamberlen. Jak go wspomnę w „Ptakach ciernistych krzewów”…! Dzwoni telefon, odbiera Księgowa. KSIĘGOWA Tak, Maryla Kozdrój, księgowość. (zrywa się) Pewnie, że poznaję. Kiedy? Niech pomyślę… Da się załatwić. Gdzie? (odkłada słuchawkę podekscytowana) Musicie mnie kryć dziewczyny. Urywam się na godzinę. Chwyta za torebkę, otwiera drzwi od szafy z dokumentami i zasłaniając się nimi zmienia w trakcie dalszej rozmowy majtki. Wyciąga świeże z torebki, zdejmuje pod spódnicą używane i zakłada te z torebki. KADROWA Co znowu? KSIĘGOWA Pilna sprawa. Maszynistka podnosi głowę znad tłumaczeni. Kiedy spostrzega co robi Księgowa, speszona nie wie gdzie oczy podziać. Kadrowa z niesmakiem kręci głową.. KADROWA Aha! A my mamy udawać, że pani pracuje? KSIĘGOWA No. KADROWA Boże, widzisz i nie grzmisz! KSIĘGOWA Potem wam wszystko opowiem. Obciąga
spódniczkę i szybko
wychodzi. KADROWA No i widzisz, młoda,
nimfomankę też mamy. MASZYNISTKA To ona nie do... ginekologa? KADROWA Można i tak powiedzieć. No co się tak patrzysz? MASZYNISTKA Ale… w jej wieku… KADROWA Co „w jej wieku”? Ona tak cały czas, już będzie ze dwadzieścia lat. Tylko teraz to przynajmniej nie zaskakuje. MASZYNISTKA Nie rozumiem. KADROWA A niby tym młodym to ciągle w tych gazetach o tym piszą. Skrobać się nie musi. Przekwita już. Tak, jej szczęście. Bo teraz skrobanie to nagle wielki grzech. Przez całą komunę wszystkie się skrobały, a teraz nie. Nie wolno. MASZYNISTKA Ale kto się skrobał? KADROWA Wszystkie, wszystkie się skrobały. Mężatki też. Jak dwójka dzieci w domu była, to limit był wyczerpany. To się skrobały. MASZYNISTKA A pani skąd wiedziała? KADROWA I ty kończyłaś „zarządzanie zasobami ludzkimi”? Ty nawet nie wiesz co kadrowa robi. Boże, skąd wiedziałam! Takie rzeczy to zawsze, ale to zawsze wie lekarz, a zaraz po nim kadrowa. No, a kiedy nastali czarni, to jeszcze ksiądz. MASZYNISTKA A pani niewierząca? KADROWA Ja to w Boga wierzę, a nie w księdza. (pauza) Ale że ta pinda jeszcze jakiegoś gacha sobie przygruchała… Stare pudło się z niej zrobiło, a do bzykania pierwsza. Widziałaś? Nawet majtki na zmianę ze sobą nosi. MASZYNISTKA No. Zawsze na posterunku. (śmieją się) A co na to jej mąż? KADROWA To rozwódka. A ja, jakby co, wdowa. Od piętnastu lat. (pauza) Tak, a ty panna. MASZYNISTKA No. To wszystkie bez chłopa jesteśmy.
SCENA 3.W pokoju na biurku siedzi Maszynistka. Ma założoną nogę na nogę, rozmawia przez telefon i coś notuje. Widać w tle, że uzbierało się kilka brudnych szklanek, a w kącie stoi naddarty karton. MASZYNISTKA „Dette vil/kunne vaere profitabelt/vaerdifuldt for os” [czyt. dede wyl/kune weje profitebelt/werdifult fo os.] (pauza) Wiem, wiem. Rozumiem, bolą cię uszy, ale co to znaczy? (notuje) „Jeśli ma to przynieść …” Co ma przynieść? Aha, „Jeśli ma to przynieść jakiekolwiek korzyści finansowe”. Oj, nie czepiaj się, nikt się jeszcze nie nauczył duńskiego przy malowaniu bombek choinkowych. (słychać skrzyp drzwi) No, muszę kończyć, zadzwonię później. Wchodzi wolnym krokiem Księgowa. Siada na swoim krześle, powoli toczy wzrokiem po pokoju, wyraźnie nie chce jej się brać do pracy. KSIĘGOWA A może byśmy się kawki napiły, co? MASZYNISTKA Czemu nie? KSIĘGOWA To ja czajniczek nastawię. (powoli idzie do czajnika i włącza go) Ech, życie, życie! Za krótkie, żeby pracować. Ani się człowiek obejrzy, a tu z górki. I co, nie ciekawa jak było? MASZYNISTKA A… nie za bardzo. Mnie to tak krępuje. KSIĘGOWA Krępuje? Młodzież teraz taka wyzwolona, a panią krępuje? MASZYNISTKA A panią to tak nic…? Tak innym mówić o tych rzeczach? I że… ludzie gadają? Księgowa sypie kawę do ostatnich czystych szklanek. KSIĘGOWA Że ludzie gadają? Oni lubią gadać. Myśli pani, że ja nie widzę tych spojrzeń? Nie słyszę tych szeptów za plecami? Ale niech sobie gadają. Tyle ich, co jęzorem pomielą. MASZYNISTKA Ale czemu pani tak…? KSIĘGOWA A co ja mam z tego życia? Tylko tę chwilę przyjemności. A potem wracam do pustego mieszkania, przychodzi wieczór, za oknem tak szaro się robi, ale jeszcze za wcześnie do łóżka. I tylko ten telewizor od rana do nocy, od rana do nocy… A w środku tak jakoś pusto i ciągnie chłodem, jakby ktoś łyżeczką serce wyskrobał. (zalewa kawę) Ale najgorzej jest w sobotę rano. Otwieram oczy, mija taka malutka błoga chwilka i nagle… łup! Przypominam sobie że dalej tu jestem i zupełnie, ale to zupełnie nie ma powodu, żebym się z tego wyra zwlekła. Więc leżę, patrzę w sufit i słyszę tylko takie cyk-cyk, cyk-cyk, cyk-cyk. Czy pani to rozumie? MASZYNISTKA Że budzik cyka. Księgowa macha ręką, potem słodzi kawę i starannie miesza ją łyżeczką. MASZYNISTKA A dzieci? Czemu nie ma pani dzieci? KSIĘGOWA Nie, tylko nie dzieci! Nie cierpię bachorów. (ciężko wzdycha) A wszyscy moi faceci chcieli mieć ze mną dzieci. A co ja jestem – do rozpłodu? Jak do tego dochodziliśmy, to zawsze był koniec. MASZYNISTKA Dziwne, myślałam, że mężczyźni nie myślą o dzieciach. KSIĘGOWA Myślą, myślą, ale po trzydziestce. Masz to jeszcze przed sobą. Rozleniwiają się, seks ich już tak nie bierze i nagle marzy im się dom pełen bachorów. A ty kobieto rodź! A co go obchodzą twoje rozstępy? I że cycki wiszą? Jakby co, to sobie drugą znajdzie. Ale to już nie te czasy. O nie. MASZYNISTKA Pani to chyba jednak nie lubi mężczyzn. (Księgowa wzrusza ramionami) Ale to do niczego nie prowadzi. Sama pani mówiła, że tak pusto w domu. KSIĘGOWA A pani nie boi się samotności? MASZYNISTKA Bać się? Samotności? Nie. KSIĘGOWA No tak, pani jeszcze taka młoda. MASZYNISTKA Ja to bym chciała wreszcie
się tak obudzić
sama,
zupełnie sama. Bez mamy, taty i dwóch sióstr w
tej naszej
klitce. KSIĘGOWA To ile was jest? Pięcioro? MASZYNISTKA Ano pięcioro. Na dwóch pokojach. KSIĘGOWA To jak wy się mieścicie? MASZYNISTKA Ja śpię w kuchni. Tylko nogi mi wystają za łóżko, bo ta moja rozkładana leżanka za krótka. Wszyscy marzą, żebym szybko wyszła za mąż, obojętnie za kogo i się wyprowadziła. Ale to przecież tak się nie da, no nie? (pauza) Czy pani wie jaka tu przestrzeń? (wskazuje dłonią pokoik) Ja tu nareszcie oddycham. Spokój, cisza, żadnych psów… I ten zapach faksu. Lubi pani zapach faksu? MASZYNISTKA Wolę kawy. MASZYNISTKA To nie to samo. Kawa to takie biurowe „co nieco”, a faks to nowoczesność, błyszczące biurka, żaluzje w ogromnych oknach. (z rozmarzeniem) Tak, przyjdzie dzień, przyjdzie taki dzień, że będę miała tylko swój gabinet, takie śliczne biuro z bajerami. A wieczorem będę wracać do swojego apartamentu na dziesiątym piętrze. Puściutkiego, czystego apartamentu. KSIĘGOWA A czemu na dziesiątym? MASZYNISTKA Żeby daleko było widać. Hen, aż po horyzont. I żeby można było zobaczyć niebo. KSIĘGOWA Ja tam moją kawalerkę mam na siódmym i klnę w żywe kamienie. Zwłaszcza, gdy nie chodzi winda. MASZYNIESTKA Tak, apartament, gabinet, czerwony samochód… I stanowisko. Stanowisko. Wchodzi Kadrowa z papierami pod pachą. Na widok Księgowej krzywi się. KADROWA No tak! Góra przelewów na panią czeka, a pani kawuśkę sobie żłopie. Oj, doigra się pani kiedyś, pani Marylko! KSIĘGOWA A co, pytali o mnie? KADROWA A jak pani myśli? Ja bym radziła w te pędy po robotę. KSIĘGOWA Tak, tak, ma pani rację. Wychodzi w pośpiechu. KADROWA A Marzenka dalej się nudzi? MASZYNISTKA Tłumaczę. Z duńskiego. A może pani zrobi to lepiej? KADROWA No tak. To rób swoje. Maszynistka ostentacyjnie „tłumaczy” mrucząc pod nosem duńskie słówka i popijając kawę. Kadrowa rozkłada przyniesione papiery. MASZYNISTKA A pani, pani Gieniu, to ile do emerytury zostało? KADROWA A co? MASZYNISTKA Ciekawa jestem. Mówiła pani, że już trzydzieści lat… KADROWA A co mi tu latka liczysz? Do emerytury jeszcze mam czas. Taka stara to ja znów nie jestem. MASZYNISTKA Bo pani ma takie doświadczenie i tyle wie o ludziach… Tego na uczelni nie uczą. Jak to jest tyle lat w jednym banku? KADROWA I tu masz rację, moje dziecko, tego na uczelni nie uczą. Trzeba wiedzieć jak z ludźmi. Trzeba wiedzieć. MASZYNISTKA I jak to pani robi? KADROWA Ja to, cholera, lubię. Trzeba wszystko o wszystkich wiedzieć, lepiej niż ksiądz. Ale najważniejsze to wiedzieć komu i co można powiedzieć. I kiedy. Na przykład ty… Taak… MASZYNISTKA Co ja? Co ja? KADROWA Nic. Lepiej tłumacz. SCENA 4.Maszynistka
stoi przy
drzwiach. Daje sygnał Kadrowej. Gaśnie światło. Wchodzi Księgowa. KSIĘGOWA Diabli nadali. Przez ten remont,
awaria za awarią. KADROWA I MASZYNISTKA (ściszonymi głosami)
Sto
lat! Sto lat! Niech żyje-żyje-nam! Sto lat! Sto lat! Niech
żyje-żyje-nam! Niech
ży-je-nam!!! Błyska światło. Panie
trzymają ozdobny świecznik i świeczkę. KADROWA Ojej,
to dla mnie? KADROWA Dla
szanownej solenizantki z
życzeniami licznego potomstwa. MASZYNISTKA Miłości,
dużo miłości. Najlepiej po
godzinach pracy, pani Marylko! KSIĘGOWA (nieszczerze)
O-ho-ho jaki
ładny. I nawet ogarek do tego dostałam. MASZYNISTKA To
nie jest ogarek, tylko specjalna świeca zapachowa z naturalnego wosku. Księgowa wyjmuje blachę
z domowym ciastem i butelkę alkoholu w papierowej torbie. KSIĘGOWA (nieco
zjadliwie) Jestem taka
wzruszona. Jeszcze nie widziałam, żeby zapachowa… i z
naturalnego wosku. To
musimy uczcić. Koniecznie. KADROWA Młoda!
Szklanki i talerzyki. KSIĘGOWA Z
jabłkami upiekłam. Palce lizać. Kadrowa próbuje
ciasta
jako pierwsza. KADROWA Mmm
– niebo w gębie. Po prostu bomba! MASZYNISTKA Chyba
kaloryczna. A pani powinna z tym
uważać. KADROWA Przecież
to same witaminki. MASZYNISTKA Ja
nie wiem, gdzie pani znalazła je w
szarlotce. Na francuskim cieście. KADROWA To
jest jabłecznik. Z jabłek. A
ciasto jest kruche. KSIĘGOWA (polubownie) Na drugą
nóżkę? KADROWA Obowiązkowo.
Przecież nie będę kuleć w robocie. (śmieją się i piją) Maszynistka, nieco z
boku. KSIĘGOWA Pani Marzenko, zapraszam. KADROWA No,
chlapnij sobie. I zjedz
normalnie ciasta, bo skubiesz jak wróbelek. Jeszcze dziurę w
duraleksie
wydłubiesz. MASZYNISTKA Ale
ja dbam o figurę. KADROWA A
ja nie? Ale solenizantki nie
obrażam. Jak dobre, to jem. KSIĘGOWA Na
trzecią nóżkę? Panie przepijają do
siebie. KADROWA Obyśmy
były wszystkie piękne i
młode! MASZYNISTKA No
pani to już raczej nie grozi. KADROWA A czego mi brak? Jeszcze nie jeden chłop połakomiłby się na mój miód. Ale my tu gadu-gadu o niczym, a solenizantkę trzeba dopieścić. ------------------------------- FLESZ------------------------------- KSIĘGOWA Trzeba
by jakoś zawinąć, żeby się
nie potłukło. KADROWA Najlepiej w gazetę. O, ta może być,
i tak już pognieciona. (rozkłada gazetę) To
ciekawie. Mamy największego
bałwana na świecie. W jakiejś wsi pod Poznaniem. KSIĘGOWA Polak
potrafi. MASZYNISTKA Jakby
się było czym podniecać. Nasz
człowiek MTV zrobił, to jest coś, a nie bałwan. KADROWA Jak
dla mnie bałwan i imtivi to
takie samo nic. Kiedyś to były rekordy! KSIĘGOWA Uhm.
Dwieście procent normy w
walcowaniu. MASZYNISTKA Ojej,
to wtedy już były taneczne show? KADROWA Jak
se ludzie popili na domówce. KSIĘGOWA Może na szóstą nóżkę? -------------------------------FLESZ-------------------------------
MASZYNISTKA Tak
się zastanawiam… przymierzam… Sama nie wiem.
Konkurs jest. Na historię z pracy.
Można wygrać wycieczkę do Egiptu. KADROWA Jak
na historię z pracy, to jeszcze
się nie napracowałaś. Bo ja, na sam przykład, to tyle historii znam, że
ho-ho! KSIĘGOWA Skarbiec!
Niech pani opowie o skarbcu! KADROWA (do
Maszynistki) Czy ty w ogóle
wiesz, czemu mamy remont? MASZYNISTKA Nooo…
sypie się. Cały bank się
sypie. KADROWA Sypie
się cały system bankowy i nikt
z tego powodu lamentu nie podnosi. Ale pół roku temu stary
poszedł do kibla,
siadł i nagle – SRU! Jak nie pierdyknie w dół! A
wiesz, co jest pod łazienką? MASZYNISTKA Nie. KADROWA Skarbiec. I on, z tym wszystkim
–
jebut! W ostatniej chwili złapał się regału z papierami wartościowymi. MASZYNISTKA Rany
boskie, i co? KADROWA Pięty sobie stłukł. Bogu dzięki, że
kręgosłupa nie złamał. Ale od tej pory, to u nas na kiblu nie siada. MASZYNISTKA A
pani skąd miałaby to wiedzieć? KADROWA Bo
powiedział, że obligacje go uratowały, a one są raz na dziesięć lat. -------------------------------FLESZ-------------------------------
KSIĘGOWA (do
Maszynistki) No nie mogę
patrzeć, po prostu nie mogę patrzeć na te twoje krótkie,
krzywe nóżki. Czy nikt
ci, dziecko, nie powiedział, że wyglądasz w tej kiecce
jachlaun…? MASZYNISTKA Na
trzeźwo – nigdy! KADROWA Na…
na… już mi się te cyferki mylą. Na
chtorąnóószke? -------------------------------FLESZ-------------------------------
MASZYNISTKA (próbuje
śpiewać) Jestem
szalona! E-e! Jestem szalona! KADROWA Za
moich czasów to były piosenki! KSIĘGOWA A
nie, a nie! Bo za moich! (chlipie) Ale zapomniałam. -------------------------------FLESZ------------------------------- MASZYNISTKA A
ja bym chciała, żeby u nas też były
wyjazdy integracyjne. Tylko z takim zakładem pracy, gdzie są mężczyźni.
Bo inaczej,
to nie. KSIĘGOWA Popieram.
W stu procentach popieram.
Ale jakby co, to… (nachyla się do Maszynistki, coś
szepce, śmieją się) MASZYNISTKA (toast)
To za Marylkę! Bo wszystkie Marylki to fajne
dziewczynki! KADROWA I
jeszcze jeden i jeszcze raz! Sto-lat-sto-lat niech ży-je nam! Maszynistka przysypia z
głową w talerzu. KSIĘGOWA Sto
lat? Nie wiem, czy bym chciała. KADROWA I racja. Teraz to żadnego
poszanowania dla wieku nie ma. Wymądrzają się, w autobusie nie ustąpią,
chyba
że siatką zdzielisz. Kiedyś młody musiał swoje w kolejce po życie
odstać.
Doświadczenie się liczyło, wiedza. A teraz? KSIĘGOWA A
teraz sobie googlują. KADROWA A
głowa jaka słabiutka…! Polska krew
się rozcieńcza. Wyjeżdżają na zachód i o! Taki efekt. Byle
co zwala z nóg. KSIĘGOWA O
przepraszam, nie byle co. Markowe
wino kupiłam. I winiak. I trzy małpeczki. KADROWA A
ja tam najbardziej uważam domowy bimberek z palonym cukrem. Ech, było,
minęło.
Komu by się teraz chciało pędzić? -------------------------------FLESZ------------------------------- KSIĘGOWA Jak
to nie mamy się czym pochwalić?
Jak to? MASZYNISTKA Kraj
„równaj w dół”, taki, w
którym nie ma
niczego. Jak mawiał klasyk. KSIĘGOWA A
ta, no, jak jej tam, co najwięcej
na świecie, ten tego? KADROWA Czego? KSIĘGOWA Z
mężczyznami. Rekord seksualny
pobiła. Chyba już nieaktualny, ale rekord, to rekord. KADROWA Pani
Marylko, a co to za wzór dla młodych? Ttfu! Nie będę się w
pracy wyrażać. KSIĘGOWA Oho,
drogie panie, szesnasta. Proponuję po pastylce miętowej i wężykiem,
wężykiem do
domu. SCENA 5.Za biurkiem siedzi Księgowa. Na blacie leżą stosy papierów pokrytych słupkami cyfr, które żmudnie liczy. Wchodzi Maszynistka. Ma na sobie jaskrawofioletowy kostium a w rękach aktówkę do przenoszenia dokumentów. Zostawia otwarte drzwi. KSIĘGOWA (nie podnosząc głowy) Wreszcie pani jest. MASZYNISTKA W ZUS-ie byłam. Taakie kolejki! KSIĘGOWA (powątpiewająco) Aha. (podnosi wzrok) Rany boskie, wygląda pani jak śliwka. MASZYNISTKA Dlaczego zaraz jak śliwka? To bardzo modny kolor. A ja chciałam dzisiaj tak wyjątkowo… hm… wyglądać. KSIĘGOWA To się pani udało. Wyjątkowo. (pauza) A to czemu? Czemu dzisiaj? Maszynistka podekscytowna podsuwa krzesło do biurka Księgowej. MASZYNISTKA Pani wie, że ja wczoraj tłumaczyłam te pismo od Duńczyków? (Księgowa potakuje) No. To powiem pani, pani Marylko… (ścisza głos) Wielkie zmiany tu będą. Po pierwsze – Duńczycy nas kupują! KSIĘGOWA Jak to tak? Bank? Duńczycy? MASZYNISTKA Tak, wszystko kupują! Cały bank! Razem z nami! KSIĘGOWA Coś takiego! MASZYNISTKA A po drugie będzie tu wszystko tak jak w Danii! KSIĘGOWA Nie może być. Ale jak? MASZYNISTKA No… dokładnie nie wiem. Ale… mam wielkie nadzieje. Wielkie nadzieje! KSIĘGOWA Na co? MASZYNISTKA A jak przyjadą Duńczycy, to kto do nich zagada? (obciąga zalotnie bluzeczkę) No i będą potrzebować wykształconej kadry. KSIĘGOWA No tak. A ja za dwa semestry będę mieć magistra. I doświadczenie też mam. W otwartych drzwiach pojawia się Kadrowa. Zatrzymuje się nie widziana przez kobiety i podsłuchuje dalszą rozmowę. MASZYNISTKA A taka, nie przymierzając, pani Gienia. Co ona skończyła? Instytut Lenina? (chichocą) A ja zrobiłam (cedzi słowa) zarządzanie zasobami ludzkimi. Jak znalazł. (przyjmuje pozę osoby pewnej siebie) I tak sobie myślę, kto by się nadawał na nową kadrową? Co? A pobory kadrowej w duńskim banku… O, to na pewno będzie więcej niż teraz. KSIĘGOWA O żesz ty! A pani Gienia? MASZYNISTKA Co „pani Gienia”? Na emeryturę niech idzie! KSIĘGOWA Oj, pani Marzeno, kroi pani skórę na niedźwiedziu. Jeszcze panią kadrowa piersiami nakryje. MASZYNISTKA Ja swoje wiem. Przyszłość do młodych należy. Nowoczesny gabinet, komputer, sieć, ciśnieniowy ekspres do kawy i nareszcie kasa. Prawdziwa kasa. I tam nie ma miejsca dla pani Gieni. Maszynistka podchodzi do swojego biurka i z rozmachem kładzie na nim teczkę z papierami. Wchodzi Kadrowa z listą płac wypisaną ręcznie. Mierzy Maszynistkę zimnym wzrokiem i bez słowa siada na swoim miejscu. KADROWA Pani Marylko, nowe przelewy na panią czekają. Mówili, że to pilne. Eliksirem mają wysłać. KSIĘGOWA (wstaje niechętnie i idzie do wyjścia) A nie mogła pani wziąć? KADROWA A co to ja na posyłki? I tak grzeczność robię, że mówię. Spokój tu miałam, ciszę. A teraz - mam was… I co, jeszcze przelewy mam nosić? KSIĘGOWA Oj dobra, dobra. (wychodzi) Chwila ciszy. Kadrowa mierzy wzrokiem Maszynistkę. Wreszcie ta wyczuwa spojrzenie i podnosi na nią oczy. MASZYNISTKA Co? Stało się coś? KADROWA Nie, dlaczego? MASZYNISTKA Bo pani tak na mnie patrzy. KADROWA Jak? MASZYNISTKA No nie wiem. (przez
chwilę mierzą się wzrokiem bez słowa) KADROWA A wiesz, że w Centrali teraz wielka afera? (Maszynistka patrzy pytająco) A tak, twoją ciotunię wypierdzielają z kredytów. MASZYNISTKA O! KADROWA Tylko „o”? MASZYNISTKA Ja za moją ciotką przecież nie chodzę. A co się stało? KADROWA Dała takiej jednej stoczni kredyt na miliony. I teraz bank ledwo zipie, bo stocznia padła. MASZYNISTKA To… niedobrze? KADROWA Niedobrze? Fatalnie. Po prostu fatalnie. Sprawa do prokuratury pójdzie. MASZYNISTKA Coś takiego. Ciocia! To ona mi tę pracę… KADROWA Właśnie. A teraz nie ma ciotuni. MASZYNISTKA Pani tak mówi, jakby ona umarła. KADROWA Dla ciebie, złotko, w tym banku, to ona umarła. MASZYNISTKA Cóż, szkoda. Ale ja żyję. Żyję i mam się dobrze. KADROWA I wielkie plany masz. Wielkie plany. MASZYNISTKA A co, nie można? Przyszłość do młodych należy. Pani spojrzy na tę szafę z makulaturą. To już tamten wiek. Jak pani myśli, długo jeszcze te listy płac będzie pani robić na takich płachtach? To chyba ostatni bank w Polsce, gdzie na czymś takim ludzie się podpisują. Teraz są komputery, programy, internet. A to (wskazuje na szafę z aktami) to już tamten wiek. Co ja mówię, tamte tysiąclecie! Tu trzeba mieć połączenie z ZUS-em, a nie biegać ze stertą deklaracji. Trzeba mieć sztywne łącze, wgląd w płace. Tak się teraz pracuje. KADROWA Pracuje się tak, żeby było dobrze zrobione. Te twoje internety tego nie załatwią. Bierze się jeden papierek, potem drugi i robi się trzeci. Im więcej pieczątek, tym lepiej. Zawsze się sprawdza. MASZYNISTKA Ale tak już nie można. KADROWA Można. Mnie komputer do szczęścia nie jest potrzebny. MASZYNISTKA Pani po prostu nie umie na nim pracować. Tak panią zmatolili w tej komunie, że już nic nie pomoże. Odtąd – dotąd, odtąd – dotąd i nic ponad to! I nic nowego! KADROWA Co? Ja nie umie pracować? Ja tu sobie żyły wypruwam dla banku a taka bździągwa będzie mi mówić jak mam pracować! MASZYNISTKA Przecież pani nawet nie wie jak się włącza komputer. Pani jest niereformowalna. KADROWA Trzydzieści lat radziłam sobie bez komputera, to i teraz poradzę. MASZYNISTKA Tak? A jak pani zrobi listę płac bez tych swoich druczków? No…? (pogardliwie) Wie pani co? Pani to się tylko na emeryturę nadaje. Miejsce młodym trzeba zrobić. KADROWA A co ty mnie do kąta odstawiasz smarkulo jedna? MASZYNISTKA Tylko nie smarkulo. Pełnoletnia jestem. Znam angielski i duński, obsługuję komputer, biegle piszę na maszynie. Mam dwa fakultety. To tylko kwestia czasu i będę na pani miejscu. KADROWA (łapie się za serce) Ja jestem niezastąpiona! Ty, ty… maszynistko! MASZYNISTKA Przez takie jak pani, to fachowa kadra musi się łapać byle czego, albo gary Anglikowm szorować. Ale ja swoje odczekam. Młoda jestem. KADROWA Jakbym cię złapała za te twoje kudły…! Ale ja kulturalna jestem. MASZYNISTKA Też coś! Będzie mi taki burak o kulturze opowiadać! KADROWA Co?! MASZYNISTKA A taka baba ze wsi, co się do roboty w mieście załapała. Taka, co smalec w słoiku trzyma, taka, co pół świniaka na święta kupuje, taka, co łazi w laczkach! KADROWA A co ty myślisz, że jak człowiek ze wsi, to gorszy? MASZYNISTKA Zawsze mu słoma z butów wyjdzie. KADROWA Póki co, to ci tylko smalec i moje pantofle przeszkadzają. MASZYNISTKA Tak? A myślała kiedyś pani, jak pani wygląda? Przyjdzie klient i co zobaczy? Starą babę w łapciach, jak obżera się chlebem ze smalcem. Gdzie tu wizerunek nowoczesnego banku? KADROWA Do mnie tylko pracownicy przychodzą. MASZYNISTKA Ale teraz, kiedy kupują nas Duńczycy wszystko się zmieni. Wszystko będzie na błysk, piękne gabinety, marmurowa sala dla klientów i wykształceni ludzie przy komputerach. Czas pani Gieni się skończył. KADROWA A coś ty taka pewna siebie? MASZYNISTKA Ja swoje wiem, głupia nie jestem. Bardzo dokładnie czytam to, co przepisuję. I tłumaczę. KADROWA (z ukrywanym podziwem) No tak. MASZYNISTKA A teraz, w nowej garsonce, pójdę do dyrektora po wieści. Kto wie, co pani przyniosę.
SCENA 6.Gabinet Dyrektora. W tle biurko, komputer, a bliżej widowni stoliczek i dwa foteliki pokryte ciemną dermą. Z boku widać za ażurową ścianką sekretariat. Tu także słychać co pewien czas hałas remontu. Jest on wyraźny tylko wtedy, gdy na scenie obecny jest Dyrektor. Dyrektor siedzi za biurkiem i rozmawia przez telefon. DYREKTOR Tak, tak, ja wszystko rozumiem, ale tylu? Naprawdę wolałbym o tym porozmawiać osobiście. Przecież jeszcze wczoraj… (pauza) Tak, rozumiem. Ale jeśli to przejściowe tru… (pauza) Kto kupuje? Przecież… (pauza) Oczywiście. Ale to będzie takie trudne dla załogi… Tak, rozumiem, będę czekał na maila. Odkłada
słuchawkę, opiera głowę na ręce. Po chwili
kładzie
przed sobą czystą kartkę. Uruchamia komputer, czegoś szuka. DYREKTOR Wejść! (Maszynistka niepewnie wsuwa głowę do pokoju) Pani Marzeno, zajęty jestem, jeśli ma pani coś pilnego, to piorunem proszę. MASZYNISTKA Właściwie to nic ważnego… Korespondencję przyniosłam i myślałam… Chciałam się spytać… DYREKTOR Co? Co pani chciała? MASZYNISTKA (wchodzi już nieco pewniejsza siebie) Chciałam wiedzieć, czy to tłumaczenie się przydało? DYREKTOR A, tłumaczenie. Jakie tłumaczenie? MASZYNISTKA Z duńskiego, co dla pana zrobiłam. DYREKTOR No tak, z duńskiego… Cóż, tak po prawdzie… to niezbyt trafione. MASZYNISTKA Ooo! A tak się… No nic, ale teraz będę w pracy trzymać słownik, tak na wszelki wypadek. Następnym razem powinno być lepiej. Bo ja bym chciała wykorzystywać swoje kwalifikacje… Być przydatna. DYREKTOR Właśnie, dobry pomysł. MASZYNISTKA Naprawdę? Bo ja bardzo chętnie. Bardzo chętnie! DYREKTOR Widzi pani, pani Kasia, moja sekretarka poszła dzisiaj z dzieckiem na szczepienie, a ja tak sam… Siadła by pani w sekretariacie, kawy zaparzyła, telefony odbierała. Umie pani? MASZYNISTKA No… tak. DYREKTOR I dobrze. Dzisiaj już żadnych
pism nie będzie.
Potrzebuję spokoju. Spokoju. (słychać
jazgot wiertarki, Dyrektor łapie się za głowę) MASZYNISTKA To ja… w takim razie… zaparzę tę kawę. Wychodzi z pokoju Dyrektora ze spuszczoną głową. Ciężko siada na krześle sekretarki. Dopiero po chwili nastawia wodę. W tym czasie Dyrektor biedzi się nad listą. Dzwoni telefon, który odbiera Maszynistka. MASZYNISTKA Bank, trzeci oddział, słucham? Proszę poczekać. (kładzie słuchawkę na biurku, wstaje i zagląda do Dyrektora) Panie dyrektorze, telefon, a ja nie wiem jak przełączyć. DYREKTOR A kto dzwoni? MASZYNISTKA Nie spytałam. DYREKTOR Eee! Proszę powiedzieć, że mnie nie ma. Maszynistka wraca do telefonu. Dyrektor zabiera kilka kartek i idzie do wyjścia. MASZYNISTKA (do
słuchawki)
Dyrektor powiedział, że go nie ma. To znaczy…
przepraszam… wyszedł. Pilnie
wyszedł. A kto mówi? (pauza) Ale
bezczelna! (woła
do przechodzącego Dyrektora)
Pan wychodzi? To nie łączyć?
DYREKTOR Przecież i tak pani nie umie! Idę do ubikacji. Może tam nikt mi nie będzie przeszkadzać! MASZYNISTKA A kawa? Dyrektor macha ręką i wychodzi. Maszynistka wzrusza ramionami i szykuje kawę sobie. Po chwili do sekretariatu wchodzi Księgowa z podaniem w ręce. KSIĘGOWA Pani? Tutaj? MASZYNISTKA Jak człowiek wszechstronny to wszędzie się przyda. Co pani tu ma? KSIĘGOWA Podanie do dyrektora przyniosłam. MASZYNISTKA Dyrektora nie ma. Ale… jeszcze będzie. Proszę zostawić. KSIĘGOWA Oo! Jeszcze będzie pani czytać! MASZYNISTKA Ja nie ciekawa czyichś pism. Ale do dziennika podawczego wpisać trzeba. To jak? KSIĘGOWA Rzeczywiście. Kładzie podanie na biurku. Maszynistka stawia na nim stempel i odkłada na brzeg blatu. Otwiera zeszyt i wpisuje dane. MASZYNISTKA Maryla Kozdrój… Szesnasty… Taak… Już! KSIĘGOWA (zagląda jej przez ramię) To nie ten zeszyt. MASZYNISTKA Co? KSIĘGOWA Tu są pisma wychodzące, a moje podanie to pismo przychodzące. I pieczątkę pani dała nie z tej strony. O, a tu się pani nie podpisała, a trzeba. MASZYNISTKA Boże, jaka biurokracja! (uzupełnia
podpis) KSIĘGOWA To nie biurokracja, to nasz chleb. Lepiej niech się pani nauczy. MASZYNISTKA Inaczej to sobie na studiach wyobrażałam. (zerka na podanie) Widzę, że pani już o pracy magisterskiej myśli. KSIĘGOWA (kładzie podanie na drugą stronę) Miała pani nie patrzeć. MASZYNISTKA Ale co pani, przecież to nic złego. (zagląda na podanie ponownie) Ale temat! (parska śmiechem) Phi! A dyrektor ma być… ekspertem? Przecież on nie ma kwalifikacji! Ale mu pani w dupę włazi! (Księgowa próbuje jej zabrać swoje podanie) A co panią naraz wzięło na podlizywanie? KSIĘGOWA Jakie podlizywanie? Temat, jak temat. A pani nic do tego. MASZYNISTKA Oj dobra, dobra. Tylko ja już mam dwie takie prace za sobą i ten temat to grubymi nićmi szyty… Pani coś kombinuje. KSIĘGOWA Nic nie kombinuję. MASZYNISTKA Pani Marylko, no niech pani powie. Przecież pani wie, jak ją lubię. KSIĘGOWA Dobrze, chociaż dziwię się, że pani nie wie. Zwłaszcza pani. (Maszynistka spogląda na nią zaskoczona) Chodzą słuchy, że oddział będą redukować. MASZYNISTKA Co pani… Będą zmiany ale nie takie… Duńczycy… KSIĘGOWA Właśnie! Kupują nas Japończycy, albo Duńczycy. MASZYNISTKA Duńczycy, na pewno Duńczycy. KSIĘGOWA Nam to wszystko jedno kto nas wykupi. I tak nie będziemy na swoim. A przez te nieściągalne kredyty to kupują nas za półdarmo. I będą ludzi zwalniać. Mnóstwo ludzi i to jeszcze w tym tygodniu, bo koniec miesiąca idzie. Teraz każdy robi jak mróweczka, żeby nikt nie myślał, że to właśnie on niepotrzebny. MASZYNISTKA Ale pani…? Skąd pani wie? KSIĘGOWA Pani Marzenko, takie wieści to idą pocztą pantoflową szybciej, niż internetem. Pani Zosia z Centrali do mnie dzwoniła. Ona kiedyś ze mną na kasie robiła. Boże, co tam się u nich dzieje! Głowy lecą, aż się kurzy! Nie tylko pani ciocia… MASZYNISTKA To pani wie…? KSIĘGOWA Pani się lepiej spyta kto nie wie. MASZYNISTKA No tak. I teraz każdy… że niby niezbędny… To dlatego stary z tą płachtą latał. Wziął długopis, listę pracowników i w kiblu się zamknął. KSIĘGOWA O żesz ty! Długopisem będzie nas skreślał! MASZYNISTKA Niech pani wypluje te słowo! Nie nas! Ich! Kogokolwiek, tylko nie nas! (pauza) A jak pani myśli, kto poleci? KSIĘGOWA To by najlepiej wiedziała kadrowa. Ale tak sobie myślę… tacy co mają niepełny etat. (zastanawia się na głos) Emeryci u nas nie dorabiają… Nie wiem. No nie wiem. Ale… na przykład pani…? MASZYNISTKA Co ja? KSIĘGOWA Pani na okresie próbnym dopiero jest. Ja bym się nie zdziwiła… MASZYNISTKA Wykluczone. Mnie? Z duńskim? Jak mają teraz Duńczycy…? KSIĘGOWA No nie wiem. (zastanawia się) Na kasach to mało kasjerek… Ale może? Bo na przykład na przelewach, gdzie ja jestem, to takie urobione jesteśmy! Takie urobione! No nie wyobrażam sobie, żeby tak z przelewów… MASZYNISTKA Ale jakby wreszcie wszedł ten nowy program? KSIĘGOWA Jaki program? MASZYNISTKA No, do zliczania i przesyłu przelewów? KSIĘGOWA Ależ co pani…! A w ogóle to co ja się martwię. Staż mam, doświadczenie, papier to ledwie za dwa semestry… MASZYNISTKA Właśnie! A taka kadrowa to wyższego nie ma. KSIĘGOWA Ale się pani na nią uwzięła! Ona za gruba ryba, żeby wąchać za jej stołkiem. Takie rzeczy o ludziach wie…! Nie, jej nie ruszą. Wchodzi Kadrowa z plikiem papierów. KADROWA (patrząc na Maszynistkę) Ty? Tutaj? MASZYNISTKA To nowy dzwonek? Wszyscy teraz będą mnie tu tak witać? KADROWA A co tu robisz? Jeśli masz nowe miejsce, to swoje klamoty trzeba ode mnie zabrać. MASZYNISTKA Zaraz „nowe miejsce”. Ja tu chwilowo, telefony mam odbierać. I raczej o innym miejscu myślę. KADROWA Tak, tak, już mi mówiłaś… Ale tobie takie myślenie to może mocno zaszkodzić. (Maszynistka wzrusza pogardliwie ramionami) Do dyrektora przyszłam, kazał mi coś przynieść. Księgowa spogląda porozumiewawczo na Maszynistkę. KSIĘGOWA Co, będziecie nas skreślać? KADROWA Pani Marylko, tyle lat pani u nas pracuje… Pani wie, że takie sprawy to nie są dla ogólnej wiadomości. KSIĘGOWA Kiedy na przelewach aż huczy! Wszyscy wiedzą, że będzie redukcja. KADROWA Wszyscy? No tak. KSIĘGOWA I wykrakała pani to wietrzenie, wykrakała. KADROWA Pani myśli, że taka redukcja to dla mnie coś miłego? Tak się naharuję! Te wszystkie wypowiedzenia, świadectwa pracy… KSIĘGOWA A ilu poleci? (Kadrowa milcząc kręci przecząco głową) No niech pani powie! Chociaż słówko! KADROWA Połowa. (Księgowa
i Maszynistka aż przysiadają) KSIĘGOWA O żesz ty! Ale że aż tyle? KADROWA Stary czeka na maila, czy w ogóle oddziału nie zlikwidują. Ale to już czarny scenariusz. KSIĘGOWA Nie, oddziału… Nie. MASZYNISTKA A jakby oddział poleciał, to co z ludźmi? KADROWA Nawet nie myślę. Zamaszystymi krokami wchodzi Dyrektor, na widok Kadrowej ożywia się. DYREKTOR Dobrze, że pani jest. Proszę do mnie! KSIĘGOWA A czy ja bym mogła na słówko? DYREKTOR Później, później. KSIĘGOWA Ale… DYREKTOR Czy pani nie ma nic do roboty? KSIĘGOWA To może ja na koniec pracy… Przepraszam. Księgowa wychodzi spłoszona. Kadrowa podąża za Dyrektorem do jego biura. Siada na fotelu i czeka. Maszynistka próbuje podsłuchiwać pod drzwiami, ale po chwili zniechęcona hałasem remontu odchodzi. Dyrektor sprawdza coś w komputerze. Niezadowolony kręci głową. KADROWA Coś niedobrze? Pan mnie dziś niepokoi, bardzo niepokoi. Tak pan ode mnie wybiegł, a potem wpadł do tej łazienki… DYREKTOR A
co ja będę przed panią kryć.
Tyle lat razem
przepracowaliśmy, tyle lat. (pauza)
Katastrofa. Po
prostu katastrofa. Niewielu tę burzę w naszym oddziale przetrwa.
KADROWA Ale oddział zostaje? DYREKTOR Można i tak powiedzieć… No, to czas na egzekucję. KADROWA Aż tak? DYREKTOR Właśnie dostałem wiadomość. Mamy zostawić ludzi tylko na przetrwanie oddziału. Nie trzydziestu, ale najwyżej dziesięć osób. Wszystkich dziesięć osób. KADROWA Z pięćdziesięciu? Toż to masakra! DYREKTOR Właśnie.
SCENA 7.Gabinet Dyrektora. Kadrowa siedzi przy stoliku i cicho popłakuje. Nie słychać hałasu remontu. W tej ciszy jej pochlipywanie słyszy w sekretariacie Maszynistka. Powoli podchodzi do drzwi i zagląda do gabinetu. Na widok płaczącej Kadrowej najpierw okazuje zaskoczenie, potem zadowolenie, a na końcu współczucie. Cicho wchodzi i podaje kobiecie chusteczkę higieniczną. Kadrowa ociera twarz, spogląda na Maszynistkę i kiwa głową. KADROWA Skreślił mnie. Oddział będzie za mały na kadry. Wszystko będą załatwiać w Centrali. MASZYNISTKA Jak to? To kadr… w ogóle? KADROWA W ogóle. Trzydzieści lat…! I tak jedną kreską… MASZYNISTKA Ale… No tak, za mały na kadry. Jak to za mały? To ilu ludzi będzie? KADROWA Dziesięciu. MASZYNISTKA Jak to dziesięciu? Na sali operacyjnej dziesięciu? KADROWA Wszystkich dziesięciu. Maszynistka jest wyraźnie zaniepokojona. Wstaje, przechodzi kawałek, przysiada znowu koło Kadrowej. MASZYNISTKA A…ja? KADROWA (na chwilę milknie, by przeciągnąć jej niepokój) Ty? Masz znak zapytania. MASZYNISTKA Znak zapytania? KADROWA Przestań powtarzać jak papuga. Tak, znak zapytania. Jeszcze nie wiadomo. MASZYNISKTA A od czego to zależy? KADROWA No… Stary poleciał do Centrali po ostatnie instrukcje. Nie wiem. Może chodzi o ten duński? MASZYNISTKA No tak, przecież nie o kadry. Skoro kadr nie będzie… Kadrowa ponownie wybucha płaczem. MASZYNISTKA A pani czego beczy? Na emeryturę pani sobie pójdzie, odpocznie… No? I czego pani płacze? KADROWA Bo… brakuje mi
lat… pół
roku… do okresu ochronnego. MASZYNISTKA Jak to? Przecież zawsze
mówiła pani, że
trzydzieści
lat… (Kadrowa
nasila płacz) KADROWA A, gadałam tak tylko. I co ja teraz zrobię? MASZYNISTKA No…
przecież to nie koniec świata. (milknie
i po chwili
kontynuuje
nieprzekonywująco) Zaczepi się
gdzieś pani na te pół
roku… Jakoś to będzie…
KADROWA Boże, te wszystkie kredyty! Skąd ja na nie wezmę? Kto by pomyślał? Mnie? MASZYNISTKA Kredyty? A na co pani brała kredyty? KADROWA No… futro sobie kupiłam… i synowi samochód… i córce mieszkanie… i… MASZYNISTKA Rany, to musi być niezła sumka! Kadrowa pochlipuje bezgłośnie. Chowa twarz w chusteczce i tylko drgają jej ramiona. MASZYNISTKA A nie mogli pani przenieść? No, do innego oddziału? Przecież z pani doświadczeniem… Kadrowa kręci głową. Bierze kilka głębszych oddechów, pozornie się uspokaja. KADROWA Stary powiedział, że to decyzja kontrahentów. I że oni przyślą tu swoich z doświadczeniem… (wstaje) Lepiej pójdę do łazienki. Co mnie ludzie mają taką oglądać… Kadrowa wychodzi. Po chwili przychodzi Księgowa ze swoim podaniem. KSIĘGOWA Ale tu się nagle cicho zrobiło. Jest Stary? Maszynistka milcząc kręci przecząco głową. Patrzy tępo w jeden punkt. KSIĘGOWA A co, stało się coś? Może już wiadomo…?! Maszynistka ciężko wzdycha. MASZYNISTKA Kadrową wywalają… KSIĘGOWA Kadrową? Nie może być! MASZYNISTKA … i teraz to mi jej tylko żal. A tak mnie wkurzała. KSIĘGOWA O, jak kadrowa wylatuje to jakaś grubsza sprawa. MASZYNISTKA Tak, tak, dziesięciu ludzi ma zostać, a reszta na bruk. KSIĘGOWA Boże, a ja…? MASZYNISTKA Nie pytałam, ale pani Gienia pewnie wie. Do łazienki poszła. KSIĘGOWA Jezu! Dziesięciu
ludzi…! (wybiega) Do sekretariatu wolnym krokiem wchodzi Dyrektor. Ciężko siada na krzesełku koło Maszynistki. DYREKTOR Może teraz kawy by mi pani zaparzyła? Cicho wreszcie, spokojnie, pewnie już po szesnastej…. Przydałaby się chociaż jedna miła chwilka w tym zasranym dniu… (pochyla głowę, opiera ją na dłoniach) Dzwonił kto? Maszynistka jest zdenerwowana. Kiedy szykuje kawę trzęsą się jej ręce. MASZYNISTKA Nie, panie dyrektorze. Może jeszcze coś by pan chciał? DYREKTOR (nie podnosząc głowy) E, nie. Ludzie już wiedzą? MASZYNISTKA (zamiera na chwilę) Pewnie tak. Tylko tego najważniejszego nie. (Dyrektor podnosi wzrok na Maszynistkę) Nie wiedzą kto zostaje. DYREKTOR (do siebie) No tak, biedna Gienia, pewnie beczy w łazience… (chrząka) Cóż, jutro się dowiedzą. I pani Marylka i pani Krysia i pan Grzesiu… Wszyscy się dowiedzą. Przepisze pani na maszynie, powiesi na tablicy i powie ludziom. MASZYNISTKA (drżącym głosem) Panie dyrektorze… a co ze mną? DYREKTOR Pani? Pani długo u nas nie pracowała… Jeszcze wiele firm przed panią… MASZYNISTKA Więc jednak… jednak nie? Chociaż ten duński…? DYREKTOR A co ma do tego duński? Przecież kupują nas Japończycy! MASZYNISTKA Ja…Ja…Japończycy? Nie Duńczycy? DYREKTOR A kto pani takich głupot nagadał? Aaa, to pewnie przez to pismo. Ale to była tylko propozycja. Nawet jej nikt nie rozpatrywał. (pauza) Taak, jutro świat będzie zupełnie inaczej wyglądał. Zupełnie inaczej… CAŁOŚĆ DOSTĘPNA TUTAJ
|