FRAGMENT drugi
SCENA 10.
Kościół
tonie w mroku.
ALOJZY
Myślałem,
że spanikujesz i nie przyjdziesz.
SEBA
Jeszcze
nie powiedziałem „tak”. Masz obrączki?
Alojzy
klepie się po kieszeni.
ALOJZY
Potwierdzam po raz trzeci.
SEBA
Czytałem, że teraz
łatwo o rozwód. Wystarczy email.
ALOJZY
Szyfrowany?
SEBA
Wiadomo. Przesyłka
musi być zaufana.
Al, tyle
lat jesteś żonaty… Powiedz mi, ale tak szczerze, nigdy nie
żałowałeś?
Alojzy uśmiecha się.
SEBA
Więc
dlaczego…?
ALOJZY
Najważniejsze,
to mieć do kogo wracać.
Wchodzi
panna młoda, za nią Miron w sukni druhny. Młodzi patrzą na siebie z
napięciem.
KLAUDIA
I
jak? Pękasz?
Seba podaje
jej ramię. Razem przekraczają wejście. Jest tam tablica z
podświetlanymi
guzikami oznaczonymi numerami. W głębi kilka symboli różnych
wyznań.
Fotokomórka
uruchamia automat. Zapalają się elektryczne świece.
GŁOS
Witamy
w Nowym Kościele Wszechwiar. Wybierz znak wiary.
SEBA
Al,
mógłbyś…?
ALOJZY
Tak,
oczywiście.
Alojzy wciska przycisk; podświetla
się krzyż
katolicki.
GŁOS
Dziękujemy.
Wybrałeś katolicyzm. Jeśli pragniesz posługi duchowej, wciśnij jeden,
jeśli
chcesz się wyspowiadać, wciśnij dwa, jeśli pragniesz dokonać obrządku,
wciśnij
trzy, jeśli pragniesz…
Alojzy
wciska przycisk nr 3.
GŁOS
Dziękujemy.
Wybrałeś uczestniczenie w obrządku katolickim. Msza, wybierz jeden,
chrzest,
wybierz dwa, pierwsza komunia święta, wybierz trzy, bierzmowanie,
wybierz
cztery, ślub, wybierz …
Alojzy
naciska przycisk nr 5. Urządzenie się zawiesza. Słychać PISK. Gaśnie
podświetlenie krzyża. Alojzy uderza w skrzynkę z guzikami.
ALOJZY
Co
za szmelc! Obawiam się, że to może potrwać.
MIRON
A
ja takie wysokie buty włożyłem.
SEBA
Za
szybko wcisnął. Trochę techniki i się gubi.
ALOJZY
(wali
w guziki) Nie gubię się! To dziadostwo nie chce działać. Czekaj,
czekaj. Jest!
GŁOS
Witamy
w Nowym Kościele Wszechwiar. Wybierz znak wiary.
KLAUDIA
Miron,
wykaż się, albo zacznę tu rodzić.
MIRON
Czy
drużba pozwoli? (Alojzy się odsuwa) Od razu do przysięgi?
SEBA
Skończmy
to jak najprędzej.
Miron
podłącza do urządzenia przenośną konsolkę i sprawnie wprowadza
polecenia.
Wysuwa się puchar, butelka wina i opłatek. Słychać marsz Mendelsona.
MIRON
Mówisz
i masz.
GŁOS
Proszę
parę młodą oraz świadków o położenie dłoni na płytce.
Zebrani
wykonują polecenie. Czytnik skanuje linie papilarne.
GŁOS
Dziękujemy.
Tożsamość na podstawie linii papilarnych została potwierdzona.
MIRON
Pchamy
dalej?
SEBA
Dawaj.
Klaudia długo nie postoi z tym brzuchem.
KLAUDIA
Sama
go sobie nie zrobiłam.
Miron wstukuje kolejną komendę.
Panna młoda wierci
się, wachluje nerwowo bukietem.
GŁOS
Małżeństwo
łączy w obliczu prawa i Boga dwie osoby. Wstępujący w związek muszą być
pełnoletni i mieć pełnię praw obywatelskich. Zgodnie z zasadą swobody
wyboru,
przeszkodą w jego zawarciu nie mogą być ani płeć, ani wyznanie, ani
pokrewieństwo z małżonkiem, ani stan psychiczny.
Proszę
przygotować obrączki i uiścić opłatę skarbową.
Alojzy
wyjmuje obrączki, Miron wrzuca żetony do skrzyneczki lub płaci kartą.
Słychać
SYGNAŁ MUZYCZNY.
GŁOS
Zgromadziliśmy
się tutaj, żeby połączyć związkiem małżeńskim tę oto osobę –
KLAUDIA DOBOSZ, z tą
oto osobą – SEBASTIAN MROK
–MROK–MROK–MRRRRR…
BŁĄD
SYSTEMU! BŁĄD SYSTEMU!
SEBA
Kurwa,
co znowu?
KLAUDIA
Nie
klnij w obliczu Boga.
SEBA
Którego?
KLAUDIA
No,
podświetlonego.
Gaśnie podświetlenie krzyża. Miron
uderza w
skrzyneczkę.
MIRON
Skandal!
Powinni to serwisować.
GŁOS
Witamy
w Nowym Kościele Wszechwiar. Wybierz znak wiary.
SEBA
Klaudia,
wszystkie znaki na niebie i ziemi…
KLAUDIA
Nie!
Pobierzemy się teraz, choćby to miała być ostatnia rzecz,
którą zrobimy!
Wściekle
kopie w automat. Zapala się podświetlenie krzyża. Ponownie słychać
muzykę.
Klaudia wraca na miejsce i poprawia woalkę i kwiaty.
Kiedy kończy
się fraza, błyska napis: UWAGA! PRZYSIĘGA!
GŁOS
Klaudio,
Sebastianie, czy chcecie z własnej i nieprzymuszonej woli zawrzeć
związek
małżeński?
KLAUDIA
Tak.
Cisza. Po chwili.
SEBA
Tak.
GŁOS
Proszę
zatem wypowiedzieć słowa przysięgi.
Wyświetlają się słowa przysięgi.
KLAUDIA
Ja,
Klaudia, ślubuję ci… wspólnotę majątkową, ubezpieczeniową
i podatkową… oraz że
cię nie opuszczę aż do rozwodu.
SEBA
Ja,
Sebastian, ślubuję ci… wspólnotę majątkową,
ubezpieczeniową i podatkową… oraz
że cię nie opuszczę aż do rozwodu.
GŁOS
Na
znak zawartego związku załóżcie sobie obrączki.
Młodzi wykonują polecenie. FLESZ!
GŁOS
Od
tej chwili jesteście małżeństwem. Para młoda może się pocałować.
Klaudia
podnosi welon.
KLAUDIA
I
ślubuję ci miłość, wierność oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Całuje męża.
Miron szlocha. Słychać Ave Maryja. FLESZ! Z drukarki wysuwają się akt
ślubu i
zdjęcia.
MIRON
To
takie głupie. I bez przyszłości. Pocałujesz druhnę?
ALOJZY
Nie,
dzięki. Lepiej łap bukiet.
MIRON
A
w życiu! Już raz miałem męża. Papierek wszystko psuje.
Bukiet
ląduje na podłodze i nikt go nie podnosi. Drużbowie wystrzeliwują
konfetti,
wypuszczają dmuchane prezerwatywy lub obsypują parę młodą serpentynami.
MIRON
Żeby
nigdy wam nie zabrakło na markowe ciuchy!
ALOJZY
Bądźcie
szczęśliwi! Kochajcie się!
MIRON
Co
najmniej trzy razy w tygodniu! Ojej, wino! Nie wypiliście wina! I
jeszcze
ciasteczka dali w zestawie.
Przynosi młodym na tacy wino mszalne
i opłatek.
SEBA
Żono?
KLAUDIA
Mężu.
Piją kolejno z kielicha i zagryzają
opłatkiem.
Alojzy zbiera wydruki.
KLAUDIA
Nie
było tak strasznie, prawda?
Seba
przytula żonę.
KLAUDIA
I
poczęstunek gratis.
SEBA
Dupy
nie urywa, ale może być.
Młodzi idą ku wyjściu. Za nimi
wychodzą drużbowie.
SCENA 11.
Noc. Wymarła
uliczka, szczekanie psów, przemykające szczury. Jakaś postać
czai się w mroku.
Natyka się na nią Alojzy, który ma we włosach serpentyny.
Mężczyzna jest w
szampańskim nastroju, nuci motyw ze ślubu, ale widząc cień, milknie.
OLGA
Pst!
To ja.
ALOJZY
Kobieto,
zawału przez ciebie dostanę. Nie łaź tu. Znikaj. Zaraz godzina
policyjna.
Alojzy rusza. Olga podąża za nim.
OLGA
Mam
sprawę. Prośbę.
ALOJZY
No
to źle trafiłaś. Dobroczynność mnie brzydzi.
OLGA
Chodzi
o interes. Lepiej?
Alojzy zwalnia.
OLGA
Podobno
skończyłeś ratownictwo medyczne?
ALOJZY
Co
z tego?
OLGA
Nim
odeszłam, widziałam zestawienie raportów. Nikt nie zabija tak
jak ty. Zawsze
czysto, schludnie i szybko. Twoi petenci nie cierpią.
ALOJZY
Ja
nie zabijam. Reguluję.
OLGA
Tak,
wiem. Więc mnie wyreguluj. Wyłącz. Skończ ze mną.
ALOJZY
Czy
wyście wszyscy poszaleli? Skąd pomysł, że robię eutanazje na czarno?
Olga podaje mu wymięte dokumenty.
OLGA
Jak
ktoś umie czytać między wierszami…
ALOJZY
To
kserokopie! Nic nie znaczą! Słyszysz? Zupełnie nic!
Przyspiesza wściekły. Wtem
zatrzymuje się.
ALOJZY
Jesteś
zdecydowana?
OLGA
Zrobiłabym
to sama, ale… nie chcę zgnić na chodniku. Tyle tu dzikich
psów. I jeszcze te
szczury…
ALOJZY
Wiesz,
że nic za darmo?
Olga pokazuje mu wypchaną kopertę.
Alojzy sprawdza
zawartość.
ALOJZY
Skąd
to masz?
OLGA
Wystarczy?
Na pochówek też? Chciałabym, żebyś się zajął moim ciałem. To
mój warunek.
Alojzy milczy.
OLGA
Proszę.
Nie mam nikogo. Tyle chyba możesz dla mnie zrobić?
ALOJZY
Chodźmy.
Idą razem.
ALOJZY
Nie
powiedziałaś, skąd masz tyle forsy. Teraz trudno o gotówkę.
OLGA
Nawet
na mnie nie spojrzałeś.
Pokazuje mu
się w pełnym świetle. Olga jest elegancko ubrana i uczesana. Na oku ma
czarną
opaskę.
OLGA
Chciałam
sprzedać coś innego, wiesz, żeby dobrze wyglądać w trumnie, ale chcieli
tylko
to.
ALOJZY
Rzeczywiście
poszłaś na całość. Wejdź.
Wchodzą do
zaniedbanego, pustego lokalu. Brak w nim oznak zamieszkania przez
rodzinę.
OLGA
Co
za nora. Mieszkasz tu?
ALOJZY
Nocuję.
Za dużo wspomnień.
Alojzy rzuca wypchaną kopertę od
Olgi na stertę
innych kopert.
OLGA
Gdzie
twoja żona? Dziecko?
ALOJZY
Siądź.
To nie będzie oficjalna procedura.
OLGA
Niepokoisz
mnie. Co się z nimi stało? Boże, zabiłeś ich?
ALOJZY
Jak
śmiesz? One… odeszły. Daria zabrała córkę trzy lata temu.
Mówiła, że czuć ode
mnie śmierć.
Alojzy szykuje swoją walizeczkę,
starannie
przygotowuje warsztat pracy.
ALOJZY
Możesz
wybierać między kapsułkami i płynem do iniekcji. Jeśli masz kiepski
żołądek,
radzę zastrzyk. Po wszystkim zaniosę cię do wanny i umyję ciało.
Delikatnie,
żeby nie zepsuć makijażu, w tym nigdy nie byłem dobry. Jeśli chcesz być
pochowana w tym ubraniu… lepiej je zdejmij. Mam gdzieś stary
szlafrok żony. Co
do pochówku… Czy to ciebie nie interesuje?
OLGA
Ależ
tak, oczywiście że tak. W tej kopercie jest moja ostatnia wola i
oświadczenie,
które oczyszcza cię z ewentualnych zarzutów.
ALOJZY
Bardzo
dobrze, to wiele ułatwia. Przygotuję cię jeszcze dziś, a rano zakład
pogrzebowy
zajmie się resztą. Tak? O co chodzi?
OLGA
Nie
rozumiem, dlaczego to wszystko ukrywasz? Czemu wciąż opowiadasz bajki o
rodzinie? Liczysz, że do ciebie wróci? Że będzie jak dawniej?
Alojzy jest zdenerwowany.
OLGA
Och,
przepraszam, nie chciałam… Wróćmy do mnie.
ALOJZY
Tak
będzie lepiej. Co wybierasz?
OLGA
Zastrzyk.
Nie będę już miała odwrotu, nie stchórzę. Mogę cię prosić o ten
szlafrok?
Alojzy podaje jej wysłużony szlafrok.
ALOJZY
Łazienka
jest tam.
OLGA
Dziękuję.
To dla mnie dużo znaczy – odejść jak człowiek. (schodzi ze sceny,
słychać ją z
offu) Byłeś kiedyś szczęśliwy? Tak prawdziwie, głęboko.
ALOJZY
Dwa
razy. Kiedy się zakochałem, i kiedy urodziła się Walentynka.
OLGA
Kto?
ALOJZY
Moja
córka. Daliśmy jej imię po pierwszej kobiecie w kosmosie. Żeby
sięgała, po co
tylko zapragnie.
OLGA
A
ja przez całe moje życie byłam co najwyżej zadowolona. Czy to nie
smutne?
ALOJZY
Na
pewno kiedyś…
OLGA
Nie.
Nigdy. Tylko o tym czytałam.
Olga wchodzi na scenę boso, w
szlafroku.
ALOJZY
Gotowa?
OLGA
Tak.
ALOJZY
Siądź,
proszę, wygodnie. Rozluźnij się. To nie potrwa długo.
OLGA
Powiedz
mi… Patrzyłeś im w oczy, tyle razy patrzyłeś jak umierają. Czy
coś tam jest?
Czy to po prostu koniec?
ALOJZY
Nie
wiem, ale niektórzy mają w sobie dziwny spokój.
Myślę… że tak odchodzą ci,
którzy nie mają czego żałować.
OLGA
W
takim razie czeka mnie smutny koniec. Ja żałuję wszystkiego.
Podaje mu obnażone ramię.
ALOJZY
Kiedy
wstrzyknę płyn, będziesz świadoma przez kilka minut. A potem zaśniesz.
Odejdziesz bez bólu. To ostatnia chwila, żeby się wycofać. Twoja
decyzja?
OLGA
Reguluj.
Alojzy podaje truciznę w zastrzyku.
OLGA
Jakie
sprawne palce. Co za wyczucie.
Opowiedz
mi o niej. Nie
chcę odchodzić w ciszy. Tyle czasu siedziałam sama w pustym
mieszkaniu… Mów do
mnie. Mów.
ALOJZY
Daria…
była ostatnim tchnieniem normalności. Moim światłem. Przez szesnaście
lat
ukrywałem przed nią, czym się zajmuję, aż natknąłem się na jej matkę.
Po prostu
mieszkała w moim rejonie. Nie robiła problemów. Wybrała Klinikę,
ale przedtem
wygadała wszystko Darii.
Nie
uwierzyła, dopiero
nocą otworzyła walizeczkę. Pamiętam jak przyszła do mnie biała jak
prześcieradło, jak drżały jej usta. Powiedziała tylko, że nie będzie
żoną kata.
Kata, rozumiesz? Tym dla niej jestem.
Olga?
Cisza.
ALOJZY
Dobranoc.
Alojzy całuje Olgę w czoło, zamyka
jej oczy.
Wyciemnienie.
SCENA 12.
Alojzy idzie
z kartonem pod pachą. Jest na nim napis TARTAR.
ALOJZY
Pomyślałem
o takim jednym miejscu dla ciebie… Lubię je, naprawdę lubię.
Staje.
ALOJZY
I
co powiesz? Przestrzeń, światło, niezłe zachody słońca.
Otwiera karton, rozwija urnę z folii
bąbelkowej.
ALOJZY
Nawet
nie spytałem, w co wierzysz. Czy w cokolwiek wierzysz? W każdym razie
to
kiepski moment na ateizm.
Rozsypuje
zawartość. Ściemnia się. Wtem ktoś narzuca mu worek na głowę i
przyciska lufę
pod żebro.
GŁOS
Tylko
cicho.
Ciemno.
Ledwo widać, jak prowadzą go dwaj mężczyźni w kominiarkach.
ALOJZY
Czego
chcecie?
GŁOS
Uwaga,
próg.
ALOJZY
Puśćcie
mnie. Jestem urzędnikiem państwowym!
Cisza.
ALOJZY
Pewnie
myślicie, że sobie zasłużyłem… Na pewno tak myślicie. Kto wam o
mnie powiedział?
Cisza.
ALOJZY
Co
mnie zdradziło? Nikt nie wie, co robię. Z rodziną nie mam
kontaktów. Pracuję
daleko od domu. Śledziliście mnie?
GŁOS
Schyl
głowę.
ALOJZY
Ja
tylko wykonywałem polecenia służbowe!
GŁOS
Stop.
Jesteśmy na miejscu.
Zatrzymują się. Z ciemności
wyłaniają się zarysy
sprzętów.
ALOJZY
Kim
jesteście? Ruch Odrodzenia Rodziny? Separatyści? Bojownicy Boga?
Mężczyźni zdejmują kominiarki. To
Seba i Miron.
Tłumią śmiech.
SEBA
(zmienionym
głosem) Inspektorze, niech pan się przygotuje.
ALOJZY
Tak
nie można. Nie wystarczy powiedzieć: „Niech pan się
przygotuje”. Na to trzeba
czasu. Procedury. Stanu ducha.
Co to
za zapach?
Zapalają się
światła. Biuro jak z drugiej sceny. Na środku „stół
fastfoodowy” – kiełbaski,
frytki, hot-dogi i piwo. Seba zdejmuje Alojzemu worek z głowy.
MIRON
Tadam!
Niespodzianka!
ALOJZY
O
kurwa, chłopaki, myślałem, że się zesram ze strachu. (po chwili) Czy to
znaczy…
Wracam do oddziału?
SEBA
No
co ty. To twoje pożegnanie. Nie dostałeś pisma z Centrali?
ALOJZY
U
mnie nie działa poczta. Za mało mieszkańców.
Alojzy przysiada. Seba chleje na
potęgę.
SEBA
Wybacz,
chłopie, miało być fajnie. Adrenalina, coś ekstra, żebyś dobrze nas
pamiętał.
ALOJZY
Kiedy
odchodzę?
SEBA
Jak
najszybciej. (wręcza mu pismo)
ALOJZY
A
zamknięcie rejonu? Został mi jeszcze jeden staruszek. Sprytne bydlę.
Nie wiem,
czy ktoś inny da radę.
SEBA
Dobra,
skoro chcesz… Niech to będzie twoje ostatnie zlecenie. Właśnie
za to cię cenię.
Dostajesz awans, a myślisz o takich pierdołach. Daj pyska.
Alojzy
patrzy na pismo i otwiera zdumiony usta, Miron wkłada mu w nie
kiełbaskę.
MIRON
Jedz,
pychotka. Sam wybierałem.
ALOJZY
Awans?
Myślałem… Naprawdę awans? Jak to? Dlaczego?
Rozjarza się
ekran. Na nim twarz Prezesa. Jawi się potężny jak Bóg.
PREZES
O,
widzę, że nasz bohater już jest. Chciałam pogratulować osobiście.
ALOJZY
Dobry
wieczór, pani prezes. To dla mnie zaszczyt.
PREZES
Mów
mi Hanna, już niedługo będziemy pracować razem. Alojzy Bumaj. Pięknie.
Pięknie.
Przyda nam się facet z jajami. Podejdź do kamery.
Twardy,
zdecydowany – i te
osiągnięcia…! Pomyśleć, że taki potencjał tyle czasu marnował
się na prowincji.
ALOJZY
Nie
taka znowu prowincja. Wciąż mieszka tu ćwierć miliona.
PREZES
Mniej,
pączusiu, z każdą chwilą mniej. Chociaż… trudno policzyć tych za
murem. Powiedz
mi, zanim zaczniesz świętować z przyjaciółmi, skąd pomysł, żeby
ukrywać wolny
stan?
ALOJZY
To
dość osobiste.
PREZES
Robiliśmy
zakłady. Ja uważam, że jesteś związany z kimś, kogo kręcą żonaci.
Zgadłam? No,
zgadłam?
Alojzy milczy zaskoczony.
PREZES
Wiedziałam.
Baj!
Ekran gaśnie.
ALOJZY
Jak
do nich dotarło, że jestem…
MIRON
Wolny
i niedostępny?
ALOJZY
Nie
bierz tego do siebie.
MIRON
A
do kogo? Gdyby nie to, że dziś się żegnamy… Ale wybaczam ci.
Jestem
wspaniałomyślny.
SEBA
A
ja nie. Wkurzyłeś mnie, dałeś na maksa. Tyle lat myślałem, że masz
złamaną
karierę, współczułem ci, przymykałem oczy na różne
rzeczy, a ty ordynarnie
waliłeś mnie w gender!
ALOJZY
To
niezupełnie…
SEBA
(ucisza
go gestem) I jeszcze dowiedziałem się o tym w takiej chwili!
ALOJZY
W
jakiej?
SEBA
Na
ślubie sczytali ci dane, kretynie. I automatycznie zrobili korektę
stanu
cywilnego. Piękny prezencik ślubny. Dzięki.
Seba wraca chlać. ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Boczne ściany
zbliżają się nieco do siebie.
ALOJZY
Co
się dzieje?
MIRON
Zmniejszają
oddział. Zostaję tylko ja.
ALOJZY
A
Seba?
MIRON
Wylatuje
na obrzeża. Weźmie twój wakat.
ŁUP! ŁUP! ŁUP! Boczne ściany
zbliżają się nieco do
siebie.
SEBA
Zobacz,
co zostało z mojego gabinetu. Kliteczka. (chlipie wstawiony) Ale tobie,
chłopie, się ułożyło. Kiedy będziesz tam, w Centrali, pamiętaj o nas.
Zaśpiewajmy!
MIRON
Karaoke?
Uwielbiam karaoke! Po chińsku! To tak śmiesznie brzmi.
SEBA
A
wiesz, dupcio ty moja, że kiedyś śpiewało się po polsku? Widziałem na
kanale
historycznym.
MIRON
Wiem!
Znam jedną. (śpiewa, panowie się dołączają)
„Nic się
nie stało! Polacy nic się nie stało! Nic się nie staaało! Polacy nic
się nie
staaało!” /bis/
SEBA
I
hymn! Hymn mamy! Jak to szło? To było coś o maszerowaniu. (zatacza się)
ALOJZY
Tobie
już starczy. Maszeruj do domu.
SEBA
A
nie wrócę! Chcę śpiewać! Tylko słowa… Czy ktoś pamięta
słowa?
MIRON
Spytaj
karaoke.
SEBA
Racja.
Karaoke! Czy karaoke mnie słyszy? Do hymnu!
Na ekranie
pojawiają się napisy jak do karaoke. Słychać hymn Polski po angielsku.
OFF
Poland has not yet
succumbed.
As long as we remain,
What the foe by force has seized,
Sword in hand we'll gain.
March! March,
Dabrowski!
SEBA
STOP!
Co to ma być? Czy nie ma już nic po naszemu? Co się w tym kraju dzieje?
Wszystko takie popieprzone! Wycierają nami gębę, popychają, a my wciąż
tulimy
uszy!
MIRON
Ciii.
Daj spokój.
Wskazuje dyskretnie na kamery.
SEBA
Co,
cicho?! Właśnie że będę krzyczał! Krzywisz się? Już szefuńcio ci nie
pasuje?
Wróć! Żaden szefuńcio. Kolega, zwyczajnie kolega z pracy. Nikt.
Zero. Bez
perspektyw. A dlaczego? Bo w Alojzym – surprise! – obudziło
się sumienie!
Rzuca puszką w kamerę. Nie trafia.
Rzuca marynarką.
SEBA
Koniec
podglądania, zboczeńcy! Wysmaruje sobie gębę szminką i wydaje się mu,
że babę z
siebie zrobił!
ALOJZY
Seba!
Seba…
SEBA
A
tak, pilnuj mnie, poprawiaj. Wielki boss ze stolicy. Skończy się
siedzenie w
krzakach i gapienie na córeczkę. Będziesz mieszkał w
apartamencie i jeździł
wypasioną bryką. A w nocy będziesz jęczał „moja wina, moja wina,
moja bardzo
wielka wina”. A wiesz czemu? Dyrektywa 815. Po to cię tam chcą.
Tylko po to! I
prezesowi nie powiesz: „Zejdź mi z oczu.” Pstryknie, o tak!
– i zrobisz, co
zechce.
ALOJZY
O
czym ty mówisz?
Seba wciska mu zadrukowaną kartkę z
odręczną
notatką.
SEBA
O
nie w pełni ukształtowanych istotach ludzkich poniżej trzeciego
roku
życia. A potem, kto wie – czwartego, piątego…? To tylko
kwestia wyobraźni. Im
wyżej, tym mniej skrupułów. Wystarczy wymyślić nowe dyrektywy,
zatwierdzić inne
normy. I znaleźć kogoś takiego jak ty, żeby nadstawiał za nich dupę.
Seba zabiera marynarkę i wychodzi
zataczając się.
SEBA
A monitoring wyłączyłem, cioty.
Po tylu latach robię to automatycznie.
koniec fragmentu