Skrzydlata
historia Izabela
Degórska WSZELKIE
PRAWA ZASTRZEŻONE Dostęp do bezpłatnego eksploatowania tekstu został wycofany. Występują BOCIANEK/BOCIAN BRAT OJCIEC MATKA STARY WRÓBEL WOJTEK KRUK SOWA ZIMORODEK JASKÓŁKA WRÓŻKA GŁOS 1. Lekcja latania Dwa bocianki w gnieździe. Jeden spory, drugi dużo mniejszy. Większy robi skłony, macha nogami. BRAT I raz i dwa, i raz i dwa. A ty Olo, nie ćwiczysz? BOCIANEK Zimno. Jeszcze w gnieździe posiedzę. BRAT Ej, mówię ci, dzisiaj nie marudź. Wiesz przecież… BOCIANEK Tak, wiem. Ale tak zimno… BRAT Patrz! Mama żabuchnę niesie! Taką chudą coś, ale może być. MATKA No chłopaki, łapcie. Matka rzuca żabę i odlatuje. Większy bocian zjada ją sam. BRAT No, całkiem, całkiem, ta żabcia. BOCIANEK A dla mnie? BRAT Dla ciebie? Dla ciebie to żal, kle, kle. BOCIANEK Ale mi w brzuszku tak burczy. BRAT A w ogóle to te żaby przereklamowane. I błotem czuć. BOCIANEK Ale… BRAT Tylko dziobem klepiesz po próżnicy. Lepiej sobie jaką muchę złap. A teraz poćwiczę skrzydełka. No bo skrzydła to teraz najważniejsze, nie? Patrz, jakie wielkie mi urosły. Bocianek gramoli się na brzeg gniazda i też rozkłada skrzydła. BRAT Kle, kle, ale stoisz, jakbyś żabę połknął! Bocianek zawstydzony włazi z powrotem do gniazda. BRAT No i co tak tam ciągle siedzisz, jeszcze cię pchły zjedzą. I raz, i dwa, i raz, i dwa. O, patrz, mama znowu leci. Ale myszkę niesie! Tłuściutką taką! MATKA I jak tam, szykujecie się? No to łapcie myszkę. (rzuca i odlatuje) BRAT Ale oko miałem, pyszności. BOCIANEK A dla mnie? BRAT No dobra, niech ci będzie, weź ogonek. BOCIANEK Ogonek? Taki chudy? BRAT A jaki byś chciał? Myszki takie mają. BOCIANEK Ale mi w brzuszku takie turu-bur się robi… BRAT A mi w głowie. Klekocesz i klekocesz, a tu trzeba piórka czesać, przecież wiesz. BOCIANEK Tak, wiem. BRAT Ale ładne mam piórka, takie lśniące. I skrzydła mocne. Zobaczysz, polecę aż na tamto drzewo. Zobaczysz. BOCIANEK Pewnie tak, braciszku… BRAT Co tam mruczysz, mały? BOCIANEK A nie boisz się? To tak wysoko. Tak wysoko! BRAT Ee, byle pliszka lata, to ja co, gorszy? Polecę i to jeszcze jak! Aha! O, patrz, tam nad topolą, widzisz? BOCIANEK No, to tata. Ale on lata, ech! BRAT Do nas, do nas leci. Zaraz się zacznie. Ale się będzie działo! Bocianek nakrywa głowę skrzydłem. OJCIEC No i jak, gotowi? BRAT
Tak jest! Zwarty i gotowy! OJCIEC A co ja widzę, Olo, ty jeszcze śpisz? W taki dzień? Tyle razy ci mówiłem. To najważniejszy dzień w życiu bociana. Pierwszy lot to nie byle co. Bocianek gramoli się z opuszczoną głową. BOCIANEK Tak, tatko. Już stoję. OJCIEC No, dziób do góry. Prostuj się! No…?! BOCIANEK Tak jest, zwarty i… gotowy. OJCIEC Jaki? BOCIANEK Zwarty i gotowy. OJCIEC Jaki?! BOCIANEK Zwarty i gotowy! OJCIEC Że też mi się taka niezguła w gnieździe trafiła. Żeby nie twój dziób, to bym pomyślał, że cię jaka kukułka podrzuciła. „Źwalty i gotowy”. Fajtłapa jesteś, nie bocian. BOCIANEK Tak, tatko. OJCIEC Iii, same kłopoty z tobą. Brzuch jakiś zapadnięty, pióra nastroszone i matowe. Nie czesałeś się, co? BOCIANEK Nie, tatko. BRAT A ja tak. Zobacz, jak lśnię. OJCIEC Brawo. I tak właśnie powinien wyglądać bocianek. Słyszysz? Patrz i się ucz. I nie wzdychaj tak głośno. BOCIANEK Tak, tatko. OJCIEC No a teraz machanie. Raz i dwa, raz i dwa. Raz i dwa, raz i dwa. Dobrze chłopcy, kle, kle, świetnie. To który pierwszy? No? Co się chowacie? Braciszku, ty! BRAT Ale… na pewno? OJCIEC Wdech, wydech, zamach i fru! Tak jak uczyłem. BRAT Wdech, wydech, zamach i… Ale… na pewno? Jak tak teraz patrzę, to tu wysoko. OJCIEC To tylko kwestia wiary, a ja w ciebie wierzę, synku. No, raz i dwa… BRAT I dam radę? OJCIEC Ty? Na pewno. BRAT I nie spadnę? OJCIEC Chociaż ty mi wstydu nie rób. Na Żabiej Łące bocianiątka już latają. BRAT Już? Oj, to jak to było? Wdech… I co dalej, co dalej? OJCIEC Wdech, wydech, zamach i fru. BRAT Wdech, wydech, zamach i fruuu…! Łaał!!! Lecę! Patrzcie, lecę!!! Ziii… Auć. OJCIEC I co, nic ci nie jest? Myślałem, że dalej dolecisz. O, do tego drzewa. BRAT Dolecę tatko, na pewno dolecę. Jutro. OJCIEC Odpocznij tam sobie na dole. Ja tu muszę z naszą fujarą się pomęczyć. I jak, widziałeś braciszka? BOCIANEK Yhm. OJCIEC To na co czekasz? Wdech, wydech, zamach i fru! BOCIANEK Ale tatko… OJCIEC Tylko nie mów, że się boisz. Patrzeć na ciebie nie mogę. Przecież tobie nawet nogi się trzęsą. Co ty, śniadania nie jadłeś? BOCIANEK Nie, tatko. OJCIEC Przecież mama latała od świtu z jedzeniem. Kpisz sobie, czy co? Wdech, wydech, zamach i fru. No! BOCIANEK Ale ja spadnę tatko, jak nic, spadnę. OJCIEC Bociany nie spadają. No! Wdech, wydech… Gotowy? Wdech, wydech… BOCIANEK …zamach i fru… Aaa!!! Bocianek spada z zamkniętymi oczami. Ojciec w ostatniej chwili ratuje go przed rozbiciem. Rozzłoszczony dziobie bocianka. OJCIEC Ty… zakało! Nic się nie starasz! Co sobie myślisz, że całe życie w gnieździe…?! Brudny, potargany, żałosny taki! Wiedziałem, od razu wiedziałem, że nic z ciebie nie będzie. Nawet wykluć się porządnie nie umiałeś! Jak jakiś podrzutek! BOCIANEK Przepraszam, tatko… Przepraszam… 2. Łąka Brat zlatuje wymyślnym piruetem z topoli. BRAT Widziałeś? Widziałeś? BOCIANEK Noo… BRAT A wiesz, że my tam klub teraz mamy? BOCIANEK Klub? Ojej. BRAT Tylko fajne bocianki. Na samej górze. Na najwyższej topoli. BOCIANEK Och. BRAT Ależ tam wspaniale, mówię ci. A ty… ciągle tu, na dole? BOCIANEK Kiedy mi tu dobrze. BRAT No co ty, kto by chciał w krzakach siedzieć. I z kim tu się bawisz, kle, kle, z żabami? BOCIANEK To moja sprawa. BRAT Jak sobie chcesz. Ale kiedy będą ze mną bocianki z Żabiej Łąki, to nie podchodź. BOCIANEK A… czemu? BRAT Bo nie. (odlatuje) Do bocianka podchodzi stary bocian w okularach. STARY I cóż, Olo, marnie to wygląda. Nawet brat się ciebie wstydzi. BOCIANEK Kto… Kim jesteś? STARY Stary już jestem, najstarszy bocian w okolicy. Pamiętam, jak twój ojciec wykluł się z jajka i ojciec twojego ojca. I jedno ci powiem, jak świat światem, a nasza łąka łąką, zawsze się taki niewydarzony bocianek trafiał. BOCIANEK Nie jestem niewydarzony. Tylko trochę… chudy. STARY Chudy, kle, kle? Przecież ty ledwo latasz. Myszy złowić nie umiesz, tylko pędraki zjadasz jak pisklę nieopierzone. Na dalekie loty, to ty za słaby. A tu… Oj, zimie to ty rady nie dasz. BOCIANEK Zimie? A kto to jest? STARY Nie „kto”, nie „kto”. Gdyby to był „ktoś”, dawno by go bociany zadziobały. BOCIANEK Więc zima to takie straszne „coś”? STARY Straszne i okrutne. To przed nią uciekamy co roku za morza. Hen, daleko. A kto nie da rady, na tego zima swym lodowym oddechem… BOCIANEK
Co? Co? STARY Robi takie „huu”. Piórka sztywnieją, dziób i nogi szarzeją a potem… potem się umiera. I ty też umrzesz, zobaczysz. (odchodzi) BOCIANEK (podlatuje za nim) Jak to umrę? Przecież niedawno się wyklułem! Leci za Starym. Po chwili na łąkę przylatują Ojciec i Matka. MATKA Martwi mnie nasz mały. Do odlotu czas się szykować, a Olo, sam wiesz. OJCIEC Oj tak, duszko. Do Afryki byle łamaga nie doleci. Albo się zmieni, albo… MATKA Kiedy on zawsze taki cherlawy był. Chudzinka, słabizna taka. OJCIEC Właśnie, kle, kle. MATKA Porozmawiaj z nim, żeby tak w sobie się zebrał, postarał. Nie może fruwać tylko nad ziemią. OJCIEC Braciszek jakoś sobie radzi. MATKA Jakoś? Doskonale sobie radzi. Spójrz, jakie cuda w górze wyczynia. OJCIEC (patrzy na potykającego się na łące Ola) Właśnie, kle, kle, a Olo na dole. MATKA Aż żal ściska. No, pogadaj z nim. (odlatuje) Ojciec klekotem przyzywa Ola. OJCIEC To jak, byłeś już na topoli? BOCIANEK Nie, tatko. OJCIEC A czemu to? Wszystkie bocianki latają już wysoko, aż pod niebo. BOCIANEK Kiedy… boję się. Tak mi się w głowie kręci i tchu brak i taka niemoc skrzydła ogarnia. Sił brak. OJCIEC Bo nie ćwiczysz. Ciągle po szuwarach się chowasz, jak jakaś czapla. Czemu skrzydłami nie machasz? Nie próbujesz? Mów, to ważne.(Olo milczy z opuszczoną głową) Na trujące ropuchy! Musisz ćwiczyć! Jeszcze dziś na topolę wlecisz, słyszysz?! BOCIANEK Słyszę, tatko. Tak głośno dziobem kłapiesz, że pół łąki słyszy. OJCIEC (dziobie go) Co ty, wisusie, klekocesz? Ojca trzeba szanować! BOCIANEK Auć! Tak, tatko. OJCIEC A teraz na topolę. Już! No, raz-dwa! O, widzisz, wcale nie takie trudne, prawda? Bocianek z wielkim mozołem leci na topolę. W połowie zawraca. Ląduje zmęczony. OJCIEC Co to ma być? Z powrotem na drzewo. Już! BOCIANEK Ale tatko, ledwo dyszę. OJCIEC Żadnych tłumaczeń. Teraz takie czasy, że nie ma zmiłuj. Już! No, doo-brze, jeszcze trochę… Bocianek leci zygzakiem. Zaczepia skrzydłem o gałęzie i spada. OJCIEC No i co narobiłeś? BOCIANEK Boli, tatko. OJCIEC Ładne rzeczy. Ajajaj! I co teraz? Jutro wszystkie bociany na sejmik zlecą, a tu taka łamaga leży. BOCIANEK Uuu. Jaki sejmik? OJCIEC Radzić będą, kto za morze poleci. Mocno boli? No nie becz, jakoś to będzie. BOCIANEK Uuu, tatko, kiedy ja wiem… Teraz to już koniec. OJCIEC Jaki koniec? BOCIANEK Bo jak z takim skrzydłem za morza lecieć? No jak? OJCIEC Ee, tylko potłuczone. BOCIANEK Nie, zupełnie do niczego. Cały jestem do niczego. Przyjdzie zima… i… sam wiesz. OJCIEC Bocian nie powinien tak klekotać bez sensu! Musi dużo ćwiczyć, dużo jeść i czesać piórka. A ty co robiłeś? BOCIANEK Wiem… Przecież mówiłem, że jestem do niczego. OJCIEC Olo, synku, tak nie można. BOCIANEK Kiedy ja wiem, że odlecicie beze mnie. To po co się starać? OJCIEC Ale pomyśl tylko o tych palmach zielonych, rozległych sawannach, hipopotamach… BOCIANEK A smaczne? OJCIEC Co? BOCIANEK No, hipopotamy. OJCIEC Bzdury. Hipopotamy nie są do jedzenia. BOCIANEK Nie? OJCIEC Hipopotam jest wielki i tłusty. Cała rodzina bociania zmieściłby się na jego grzbiecie. BOCIANEK Jej, to on jest zupełnie jak koń? OJCIEC Noo… niezupełnie. Ogon ma inny. I uszy. Cały jest inny. BOCIANEK A lisy tam są? OJCIEC Nie, ale są żyrafy. Mają takie długaśne szyje. BOCIANEK Jak my? OJCIEC Nie, dłuższe. Sięgają czubków drzew. BOCIANEK Tak wysoko latają? OJCIEC Wcale nie latają. Chodzą na czterech długich nogach. BOCIANEK Jak my? OJCIEC Olo, a ile bocian ma nóg? BOCIANEK Noo… sporo. OJCIEC Dwie. Dwie nogi. A żyrafa – cztery. BOCIANEK Tyle nóg… To trudno jej latać. OJCIEC Olo, przecież mówiłem, żyrafy nie latają. BOCIANEK Nie? OJCIEC Sam widzisz, że trudno to opowiedzieć, trzeba samemu polecieć i zobaczyć. To jak, będziesz ćwiczył? BOCIANEK Ale skrzydło… OJCIEC Przecież widzę, że tylko potłuczone. BOCIANEK Nie, nie. Zupełnie do niczego. OJCIEC Bzdury. Może i mały jesteś, no i słabszy niż brat, ale przecież zdrowy. Spójrz na moje skrzydła, są duże i mocne. Ale kiedyś było inaczej. Też musiałem ćwiczyć. A tak to już jest, im słabsze trafią się skrzydła, tym więcej trzeba ćwiczyć. I wszystko będzie dobrze. Uwierz mi. BOCIANEK Nie, tatko. Ja wiem, że z tego nic nie będzie. Wiem. 3. Samotność Bocianek samotnie spaceruje po szarej łące. Trawy leżą nisko przy ziemi. BOCIANEK Nie ma, nic nie ma. Wszystko się pochowało. I myszki, i krety, i pędraki. Nawet żaby śpią głęboko w mule. Jak pusto zrobiło się na naszej łące, jak pusto. Czasem mucha przeleci lub pająk na chwilę wyjrzy spod kamienia. Tak smutno… Kołuje nad łąką, ląduje. BOCIANEK I tu też pusto. Jakby cała łąka poszła spać. Nawet trawy. WRÓBEL A co to? Bociek? Co ty tu robisz, ćwir, ćwir? Przecież wszystkie bociany… BOCIANEK Tak, wiem. Ale ja – nie. WRÓBEL Ćwir, ćwir, to ci dopiero, dwa bociany! BOCIANEK Jeden, jeden bocian. Nie umiesz liczyć do dwóch? WRÓBEL Oburzające! Patrzcie go, ledwie mu się dziób zaczerwienił, a mnie poucza! Mnie! Taki młokos! Jak ćwierkam, że dwa bociany, ćwirr!, to dwa. Ale ten drugi… E! BOCIANEK A gdzie on? No, ten drugi? Czemu nie widziałem, jak nad łąką krąży? WRÓBEL Też coś, on i „krąży”! Przecież on ledwie nogami rusza. Tu, niedaleko, w szuwarach siedzi. Ćwir! (odlatuje) BOCIANEK Och, tak by mi się towarzystwo przydało. Już nawet ten głód nie taki straszny, jak obok jakiś poczciwy klekotek… Ooo, to ty? Co ci się stało? STARY Cóż, starość, po prostu starość. Afryka już nie dla mnie. BOCIANEK Ale przecież sam mówiłeś, zima, mroźny oddech… STARY Na każdego przychodzi jego czas. Mój właśnie nadszedł. Wiele razy zmierzyłem Czarny Ląd. Wiele bocianków z mego gniazda wyfrunęło. I starczy, czas się do ptasiego raju szykować. Ale ty… BOCIANEK Co ja? STARY Nie zostawaj na łące. Tu tylko śmierć… Idź, idź daleko stąd, jak najdalej. BOCIANEK I jakże to tak, zostawić cię tu samego? Nie. Głodnyś pewnie. Jeszcze jakieś pędraki spod kamieni wydłubię i tobie przyniosę. Czekaj, czekaj na mnie. Podlatuje w poprzednie miejsce, wydłubuje tłustego żuka. W tym czasie Stary kładzie się w wysokich trzcinach, a nad nim powoli unosi się biały bociek, który odlatuje w górę. GŁOS Ptasi raj, ptasi raj, Pełno drzew rośnie tam. W piórach świszcze wiatr, Niesie lekko tak, A w obłokach Kiedy chcą Ptaki cicho śpią. Ptasi
raj, ptasi raj,
Pełno drzew rośnie tam. Bocianek przynosi żuka. BOCIANEK No, jedz. Dobry żuczek, tłuściutki. Ostatni chyba na łące… Ale ty… O, jaka szkoda. (gładzi dziobem pióra Starego) Tak smutno mi będzie samemu, tak smutno. Żegnaj zatem, żegnaj. GŁOS Idź, idź daleko stąd, jak najdalej. Bo zima… zima swym lodowym oddechem… zrobi takie „huu”… Piórka zesztywnieją, dziób i nogi zszarzeją a potem… potem… W oddali widać postać kobiety w bieli. Chucha na drzewa i trawy, które zmieniają barwę. Bocianek odlatuje. 4. Stacja benzynowa Noc. Koło dystrybutora spaceruje bocian Wojtek w szaliku i czapce z daszkiem. Słychać hałas odjeżdżającego samochodu. Wojtek gada do gipsowego bociana. WOJTEK Jakem bociek Wojtek… Wojtek… Wojtek-portek… E, to źle się rymuje, kle, kle. A ty co o tym sądzisz? Głupio, no nie? To może inaczej. Wojtek superbocian… bocian… bocian-kocian… Nie, zupełnie do niczego. Wiesz, gipsowy? Powiedziałbyś kiedyś coś z sensem, a ty tylko się gapisz. Strasznie nudny jesteś. Ale zaraz, zaraz, widzisz to co ja? Ktoś do nas w odwiedziny! BOCIANEK Dy… dy… dy… WOJTEK O, witam kolegę, witam. BOCIANEK Dy… dzie… dzień do… do… brryy… Klee… klee… WOJTEK Oj, coś dziób się koledze nie zamyka. Klekot aż echo niesie. BOCIANEK T… t… to z zii… mnaa… WOJTEK A ja nie narzekam. Mnie tam zupełnie ciepło. Kolega pozwoli, Wojtek jestem, a tu jest moje królestwo. Od tego dystrybutora, aż po ten znak drogowy. BOCIANEK A ja… uch, Olo, klee… klee… WOJTEK Olo, Olo… To na pewno da się zrymować… Nie, nic nie mów, sam wymyślę. Już wiem! Przyszedł do mnie bociek Olo, spaceruje jak po molo. Albo… Kiedy Olo dziobem kłapie, to na pewno żabę złapie. Fajnie rymuję, co? To dlatego, że jestem taki wykształcony. Po prostu pożeram wiedzę. Kiedyś zjadłem książkę telefoniczną. Bardzo dużo wiem. A ty? BOCIANEK Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. WOJTEK A wiesz co znaczy ten znak? BOCIANEK Nie. WOJTEK Nakaz skrętu w prawo. Ha! Aż dziw, że mi się ta moja mądrość w głowie mieści. BOCIANEK Coś takiego. Znaki drogowe zna! WOJTEK Znaki to może za dużo powiedziane, ale ten jeden znam doskonale. Tak sobie myślę, że to specjalny znak dla bocianów. Spójrz, błękitny jak wiosenne niebo, a ta strzałka na nim wygina się, jak moja szyja. Piękny jest, prawda? BOCIANEK Nie znam się na znakach. WOJTEK A ja wiem o nim wszystko. A wiesz skąd? Nie? To dlatego, że już drugą zimę tu spędzam. Ja i ten gipsowy gamoń. Widziałeś go? BOCIANEK To tu jeszcze ktoś jest? WOJTEK Przecież mówię. Zobacz, za tobą. BOCIANEK Dzień dobry, Olo jestem. (kłania się gipsowemu bocianowi) WOJTEK Kle, kle, trzymajcie mnie! Do kukły gada! Bocianek trąca go dziobem. BOCIANEK Jej, jaki dziwny! WOJTEK Przecież mówiłem, że z gipsu. Nieprawdziwy taki. Tutaj tylko ja mogę być prawdziwy. BOCIANEK To po co on tu jest? WOJTEK On jest specjalnie dla mnie. Do towarzystwa. Kiedy nadchodzi taka mroźna, smutna noc, i żaden samochód tu nie zajeżdża, to sobie rozmawiamy po bocianiemu. Ja i on. Wymyślam mu rymowanki, o wiośnie opowiadam i o łące w słońcu, i od razu raźniej na duszy się robi. BOCIANEK A on, co on mówi? WOJTEK Nic, po prostu słucha. BOCIANEK Ale to smutno tak. WOJTEK Wcale nie. Nie lubię jak kto klekoce, kiedy ja chcę mówić. BOCIANEK A ze mnie się śmiałeś, że do niego gadałem. WOJTEK To co innego. Przecież to mój bocian. Ja mogę do niego klekotać ile chcę. Czemu tak mi się przyglądasz? BOCIANEK Tak sobie myślę… Duży jesteś i silny. Skrzydła mocne… Czemu nie odleciałeś z innymi bocianami? WOJTEK Afryka, kle, kle! Południowe słońce, palmy… Wielkie rzeczy! I po co taki szmat drogi lecieć? W deszcz i skwar? Tak się męczyć? E, to nie dla mnie. A bo mi tu źle? Zawsze jakiś kierowca kanapką się podzieli. A tutaj, wiesz co tu mam? Stołówkę! Same frykasy! (grzebie w śmietniku) BOCIANEK Ooo, a ja… czy ja też bym mógł…? WOJTEK Jakie to dobre, mmm… Co? Ty? Nie, to moje, tylko moje. Specjalnie dla mnie tu zostawiają. BOCIANEK Tobie to dobrze! WOJTEK Bardzo o mnie dbają. Nawet wiatę dla mnie postawili. Kiedy mróz, to tam się chowam. Żyć, nie umierać! BOCIANEK Rzeczywiście, cieplej tu. Nogi jakby czerwieńsze. Może u ciebie przezimuję? WOJTEK Jak to u mnie? BOCIANEK No tu, na stacji. WOJTEK Coo? Wykluczone! Co innego pogawędzić, ale żeby zostać…?! To moja stacja, słyszysz? Moja, tylko moja! BOCIANEK Twoja. WOJTEK No. To idź. Słyszysz? Już sobie idź! BOCIANEK Ale proszę… Tam taki mróz… Zima swym lodowym oddechem w pióra dyszy… WOJTEK Jak tu się zlezą wszystkie bocianie łachudry, to nikt mi skórki od chleba nie da. A jak zerka na moja stołówkę… Nie dam! Wynoś się! Sio! SIO!!! Bocianek odchodzi. WOJTEK Widziałeś gipsowy? Z darmozjadami trzeba krótko. No. I znowu jest tak, jak trzeba. To na czym skończyliśmy? To szło jakoś tak… Wojtek… Wojtek-portek. 5. Mroźny oddech zimy Pustkowie. Świeci księżyc, wkoło wszystko białe. BOCIANEK Jak tu cicho, strasznie. Tylko wiatr wyje. Naga ziemia, puste gałęzie… Jak na jakimś końcu świata. A gdzie liście? Trawy zielone? Gdzie pszczółki i motyle? Gdzie zające? A ptaki? Gdzie żeście się wszystkie pochowały? Sikorki? Wrony? Wróbelki? Gdzie? WRÓBEL W starej dziupli siedzę. Tu tak wiatr nie świszcze. I ty się schowaj. Dobrze się schowaj przed Mroźną Panią. Widzę jak nadchodzi. Nadchodzi kobieta w bieli. Dmucha, a wraz z jej oddechem lecą płatki śniegu. Bocianek chowa się za drzewem. Kobieta znajduje go tam i chucha na niego. GŁOS Mroźna Pani w karki dmucha u-ha-hu-ha hej! Czerń okrywa białym puchem Białym puchem czerń. W piersi sopel lodu Oczy pełne głodu. Sine usta, zimne dłonie u-ha-hu-ha hej! Nad kim skłoni swoją głowę Ten zapada w sen. 6. Afrykański sen Scena rozgrywa się na dwóch planach. Na pierwszym pokazują się afrykańskie obrazy, może w konwencji teatrzyku cieni? Na drugim – widać leżącego bocianka i gładzącą go dłoń. BOCIANEK Jak dobrze, jak dobrze. Ciepło. Jakby grzało afrykańskie słońce. I tak spokojnie. To chyba ptasi raj. Wchodzi hipopotam. Jadą na nim trzy bociany (matka, ojciec i brat), podskakują na grzbiecie w rytm jego kroków. BOCIANEK Jak to było? Hipo… hipo… tam? A może tu? Hipo… tu? Hipo-latu? Zmieści się na nim cała bociania rodzina. Ma taką długaaaśną szyję. Hipopotamowi wydłuża się szyja, bociany zlatują z jego grzbietu. BOCIANEK Nie, nie, to było inaczej. Hipopotam wychodzi. Pojawia się wielki bocian, na nim siedzą małe hipopotamy. BOCIANEK Zmieści się… zmieści się całe stado… całe stado hipo…latumów… Hipopotamy robią piramidę. BOCIANEK Nie, nie, to nie tak. One… mają cztery nogi i sięgają czubków drzew. Hipopotamy lecą w górę, szybują, wreszcie lądują na czubku palmy. BOCIANEK No i te… żyrafy. Strasznie tłuste. Wchodzi żyrafa – mała i gruba. Bociany podlatują do niej, latają wkoło, odlatują. Za nimi leci wielki bocian, hipopotamy, a na końcu unosi się tłusta żyrafa. BOCIANEK Jak dobrze, jak ciepło. Cicho. Spokojnie. GŁOS Śpij, biedaczku, już śpij. 7. Wróżka Chatka
w lesie pełna tajemniczych
przedmiotów. Wszędzie otwarte
klatki dla ptaków i niskie drewniane skrzynie. W jednej z
nich
leży bocianek.
KRUK Oj, z tym nowym źle. Barrrdzo źle. Krrra! Całą noc nad nim czuwała. SOWA E, dojdzie do siebie. KRUK A ja mówię, że nie. Zima go swym oddechem zamrrroziła. To kwestia czasu, krrra. JASKÓŁKA A ty nic, tylko kraczesz. KRUK To już koniec. Trrragiczny koniec! SOWA Przespał całą noc, dziób jakby czerwieńszy, uhu. I wody wypił. Będzie dobrze. ZIMORODEK Och, och, na pewno. Frrr! O... o... oddycha. A teraz skrzydełkiem ruszył. O! Oczy otwiera! BOCIANEK Gdzie… gdzie ja jestem? ZIMORODEK Widzicie? A nie mówiłem? SOWA Wróżka cię tu przyniosła. Na miękkim sianku położyła, ogrzała. Bardzo się o ciebie martwiła. BOCIANEK To ja u wróżki…? A ja myślałem… KRUK Żeś w ptasim rrraaju? BOCIANEK Skąd wiesz? KRUK Całą noc słuchaliśmy o tych twoich hipolatumach. Co to takiego? SOWA Nieważne. Cieszę się, że ci lepiej. Jak cię zwą? BOCIANEK Olo, bocianek Olo. SOWA Jaki tam znowu bocianek, ty już bocian jesteś całym dziobem! A ja, uhu, sowa uszata. Skrzydło tu leczę. KRUK Krrra! I tak latać nie będziesz. Krrraty cię czekają po krrres życia. SOWA A to kruk, nasza maruda. KRUK Dlaczego zaraz marrruda? Ja tylko rrrealistą jestem. SOWA Nie zwracaj na niego uwagi. On wszystko w czarnych kolorach widzi. KRUK A z czego tu się cieszyć? W trującą wodę wpadłem, piekła okrutnie, ledwie z życiem uszedłem, ale piórrra… popalone. Krrra! ZIMORODEK A ja jestem zimorodek. BOCIAN Zimorodek? Urodziłeś się zimą? ZIMORODEK Och, och, czemu wszyscy się o to pytają? Ani zimą, ani "urodziłeś się". Ja, jak każdy porządny ptak wyklułem się z jajka. KRUK Spytaj lepiej, skąd się tu wziął. Strraszna z niego gapa. Krra! Przymarrzł do lodu! BOCIAN Niemożliwe. ZIMORODEK To prawda. Kiedy mróz jezioro skuł, tylko malutka przerębla mi została. Co noc mniejsza. Więc ja do wody co chwila hyc!, żeby mi nie zamarzła, żebym rybki mógł łowić. Aż kiedyś rano… och, och!, ani śladu przerębli, a ja… Do dziś mnie trzęsie jak wspomnę. Gdyby nie wróżka… BOCIAN Mróz… Oj, mnie też dokuczył. ZIMORODEK To witaj w klubie. A ta panna z rozwidlonym ogonem też chce się z tobą przywitać. JASKÓŁKA Nawet nie wiesz, jak ci się poszczęściło. Tylko tu w środku zimy ptasie przysmaki dają. Pewnie dla ciebie też coś się znajdzie. BOCIAN Ale przecież ty… poznaję, ty jaskółka jesteś… Też za morza powinnaś lecieć. SOWA Tu nie mówi się takich rzeczy. Zobacz, jak jej przykro. Ona już nigdy… BOCIAN Och… Ty nie latasz? KRUK Taka trragedia! A ten nowy… co za brrak wychowania! JASKÓŁKA On nie chciał… nie wiedział… Widzisz, Olo, ja o szybę się rozbiłam, wielką, lśniącą jak staw, w którym przegląda się niebo. I teraz… sam zobacz… (pokazuje, że ma jedno skrzydło) Całe skrzydło było na nic. Ale żyję. Tutaj jest jak w ptasim raju, wierz mi. BOCIAN Tutaj? Przecież tu nie ma ani nieba, ani łąk. Nawet machnąć skrzydłem nie ma gdzie. SOWA Co za głuptas. Dobrze, że wróżka tego nie słyszy. KRUK A może na mrrozie lepiej? Krra? BOCIAN Macie rację. A ta wróżka to jaki ptak, że nas tu trzyma? Dziwne to jej gniazdo, do niczego nie podobne. ZIMORODEK Jaki ptak? Cha, cha! Gniazdo dziwne? To ci dopiero wymyślił! Frr! SOWA To czarodziejka. Poranione ptaki leczy, mowę naszą zna. Jak nikt, jak nikt. KRUK Prrrawda, krrra, prrrawda. JASKÓŁKA Cii… słyszycie? Idzie. Idzie! Słychać odgłos kroków i szum wiatru. GŁOS Kukuryku, tiu-tiu-tiary Czuć w powietrzu ptasie czary. Skrzydła, dzioby i pazury Sikoreczki, pliszki, kury A wśród ptaków, wróżka mała Ptasia wróżka w piórach cała. Wchodzi wróżka. Ptaki podlatują do niej. Siadają na jej ramionach i głowie. Ona głaszcze je, szczebiocze do nich. Ptaki świergolą. WRÓŻKA Jak tam, ptaszyny moje? Niech ten dzień radość wam przyniesie. Niech wasze skrzydełka rosną w siłę, a brzuszki nigdy nie będą puste. SOWA Dobre życzenia, dobre. Lepsze niż „dzień dobry”. WRÓŻKA Dobre słowo jak czary, moc wielką ma w sobie. KRUK A cóż dobrrrego mogło by nas spotkać, krrra? Mrrróz strrraszny za oknem. ZIMORODEK A mnie się podobało to o pełnych brzuszkach. Bo to i na śniadanie pora. WRÓŻKA Racja. Co my tu mamy? Są rybki dla zimorodka i ćmy miodowe dla jaskółeczki, słodziutkie takie! A dla sowy i boćka coś specjalnego. SOWA Co, co będzie? Uhu, uhu! Doczekać się nie mogę. WRÓŻKA Zaraz zobaczysz. Poznaliście już kolegę? KRUK Strrrasznie zabiedzony. Okrrropnie! Krrra! Bocian z trudem wstaje. KRUK Pokrrraczny taki. WRÓŻKA Spokojnie, jeszcze sił ci brak. Zaraz coś z tym zrobimy. Gdzieś tu miałam słoik na taką okazję… Odrobina ptasiej krzepy… szczypta pewności siebie… proszek na porost puchu. No i koniecznie termofor. I jak? Lepiej? BOCIAN (kicha) No… nie wiem… WRÓŻKA Ale mam coś co pomoże ci od razu. BOCIAN Prawdziwe bocianie jedzenie! Ale skąd? To chyba naprawdę czarodziejka jakaś. Ale ja… (niezdarnie się gramoli) WRÓŻKA Pomogę ci, biedaczku. Dziób szeroko. Hop! (karmi go do dzioba) BOCIAN Ale dobre, kle, kle. W brzuszku tak miło. Tak pełno, jak dawno już nie było. Kobieta sypie na spodki ziarno, karmi ptaki. WRÓŻKA A teraz obejrzymy skrzydła, dzioby i brzuszki. No, ładnie się goi. Kości ładnie się zrosły, pióra w porządku… Oho-ho, moja sówko, skrzydło niedługo będzie jak nowe. SOWA Jak nowe, słyszeliście? Jak nowe! WRÓŻKA Polecisz na wiosnę aż pod niebo. SOWA Słyszeliście? KRUK, ZIMORODEK I JASKÓŁKA Słyszeliśmy. SOWA Uhu, uhu! Aż pod niebo, aż pod niebo! WRÓŻKA A ty, zimorodku, jeszcze rybkę byś zjadł? ZIMORODEK Nie odmówię. Nawet dwie. Albo trzy. (łakomie łyka) No i jeszcze te dwie, wyglądają tak smakowicie, szkoda żeby się zmarnowały. KRUK Co za obżarrtuch! WRÓŻKA Gdzie ci się to mieści w takim małym brzuszku? Żebyś tłuszczem nie obrósł. ZIMORODEK Nie, nie, to dla siły. Spójrz, jakie fikołki pod lampą fikam. WRÓŻKA To ci dopiero ptasi akrobata! KRUK Wielkie rzeczy. Gdyby nie moje piórra… ZIMORODEK Zazdrośnik. KRUK Obżarrtuch! ZIMORODEK Zazdrośnik! KRUK Obżarrtuch! WRÓŻKA Ależ chłopcy! Naprawdę nie wypada. Przecież tu ptasi szpital, nie łąka. Obwiązuje cisza i spokój. A, niestety, zwłaszcza ty, kruku, bardzo hałasujesz. KRUK To będzie trrudne, ale przecierrpię. Cisza. Spokój. Zerro krrakania. JASKÓŁKA Zero krakania, cha, cha, zobaczymy ile wytrzyma. KRUK Dziób na kłódkę. JASKÓŁKA Nie wytrzyma. Co innego zimorodek, ale kruk? KRUK To mnie strrasznie denerrwuje. Wszyscy się patrzą. I ta cisza. Kra. Kra! KRRA! JASKÓŁKA A nie mówiłam? Ale bardzo się starał. KRUK Co za brrak zrrrozumienia. Pójdę krakać pod poduszkę. Kra! WRÓŻKA Ejże, nie dąsaj się już. Lepiej pokaż swoje piórka. KRUK Nie warrto oglądać! Nic dobrrego mnie już nie czeka. WRÓŻKA Dziób do góry, piórka już ładniejsze. Jeszcze trochę, a lśnić będą jak dawniej. KRUK Naprrawdę? Też tak sobie myślałem. Właściwie… przystojny jestem, prrawda? WRÓŻKA Bez dwóch zdań. KRUK Słyszeliście? Przystojny jestem. Sama wrrróżka tak powiedziała. I piórra będę miał znowu piękne. Chociaż… trrragicznie wyglądają. Katastrrrofa. Sowa, zimorodek, bocian i jaskółka śmieją się. WRÓŻKA Jaskółeczka widzę dzisiaj w lepszym humorze. JASKÓŁKA A bo kruk taki śmieszny i pogoda ładna, to i lżej na sercu. No i okna… Widzieliście? Szron kwiaty na szybie wymalował. Cudne jak z koronki. KRUK Taki mrrróz. Co ona widzi w tym ładnego? WRÓŻKA A teraz obejrzę bociana. No dobrze, już dobrze. Pokaż skrzydełka. Spokojnie. I nóżki. Bardzo ładnie. Widzisz, nie bolało. Zdrowy jesteś jak rydz. Potrzebne ci tylko ciepły kąt i jedzenie. BOCIAN To twoja chatka, prawda? Tylko twoja? WRÓŻKA Moja. BOCIAN I teraz, kle, kle, gdy się zagrzałem i zjadłem, muszę sobie pójść? WRÓŻKA Ależ skąd! Na ten mróz? Taki zabiedzony? Pomieszkasz tu do wiosny. A kiedy trawy się zazielenią pójdziemy na łąkę i polecisz hen, wysoko. BOCIAN Jak sowa? WRÓŻKA O tak, tak jak ona. 8. Obietnica Wróżka czyści karmnik przed chatką i wysypuje tam jedzenie. Bocian pomaga jej w pracy. WRÓŻKA I zdrowym ptakom ciężko. Kiedy tęgi mróz ziemia taka twarda, że żaden dzióbek rady nie da. A gdy śnieg pod czapą wszystko schowa, sam wiesz… BOCIAN Wiem. Głód, straszny głód, co brzuch ściska. A dla kogo to szykujesz? WRÓŻKA Dla sikorek, jemiołuszek, gilów, nawet dla wróbelków. Dla każdego, kto doleci do mojej ptasiej stołówki. BOCIAN A słoninkę tutaj powiesimy? WRÓŻKA Tutaj. A tu ziarenka wysypię. Widzisz tę ziębę? Zerka na nas z oddali. Jak tylko pójdziemy, zaraz sobie coś tu skubnie. Pięknie fruwa, prawda? BOCIAN Ee,
tak sobie. Mój tata,
ten to fruwa! Kle, kle!
WRÓŻKA Latanie… Czy może być coś cudowniejszego? BOCIAN Jakby bujało się na chmurach… WRÓŻKA Jakby spadało się w ciepłą pierzynę. I śniło coś słodkiego i miłego. Śnisz czasem o lataniu? BOCIAN Raz mi się śniło, że mam mocne skrzydła i lecę do Afryki. A za mną, kle, kle, sznur bocianów. WRÓŻKA To piękny sen. Myślę, że kiedyś się spełni. BOCIAN Bardzo bym chciał. WRÓŻKA Skoro tak mówisz… Słoneczko mocniej przygrzewa, dni coraz dłuższe, pora skrzydła do lotu szykować. Starasz się? BOCIAN Kiedy się wstydzę… WRÓŻKA A czego tu się wstydzić? BOCIAN Sama wiesz. Duży bocian ze mnie. Jak to tak, machać skrzydłami jak pisklę? Śmiać się ze mnie będą. WRÓŻKA Głuptas z ciebie. Wstyd to później w szuwarach siedzieć, kiedy inne ptaki pod niebo latają. Dobrze ci radzę, postaraj się. Możesz latać jak sokół lub podfruwać jak kura. Wybór należy do ciebie. BOCIAN Będę latać jak sokół. Do samego nieba. Obiecuję. WRÓŻKA No, dziób do góry. Od razu lepiej. A teraz do domu. Mróz aż w oczy szczypie. Dlaczego nie idziesz? BOCIAN Ptasia czarodziejko jedna rzecz spokoju mi nie daje. Sowa po pokoju fruwa, krukowi pióra odrosły, tylko jaskółeczka… Czemu jej skrzydła nie wrócisz? Ona taka smutna. Patrzy w okno lub śpi. WRÓŻKA Są takie smutki, na które żadne czary nie pomogą. BOCIAN Szkoda. WRÓŻKA Szkoda. Ale… Szepce mu w tajemnicy. BOCIAN Coś takiego… Wchodzą do chatki. Bocian szeptem nawołuje Kruka, Zimorodka i Sowę, i coś im powtarza. Wróżka robi na drutach skrzydło. Ptaki podchodzą do niej kolejno i dają swoje piórka. Wróżka wplata je w formę. WRÓŻKA Ptasie czary, ptasie czary, Gdy księżyca nów. Sklecę nocką, sklecę ciemną Skrzydełko ze snów. Pióro boćka, pióro sowy, Zimorodka pióra dwa. A na koniec pióro kruka Siłę skrzydłu da. PTAKI Ptasie czary, ptasie czary, Gdy księżyca nów. Ptasia wróżka skleci nocką Skrzydełko ze snów. WRÓŻKA No i gotowe. Jaskółeczko, zbudź się, spójrz co dla ciebie mamy. JASKÓŁKA A to co? WRÓŻKA Zapasowe skrzydło, skrzydełko ze snów. Nie polecisz na nim daleko, ale tu, po mojej chatce możesz fruwać do woli. JASKÓŁKA Naprawdę? WRÓŻKA Sama spróbuj. Jaskółka przymierza skrzydło i fruwa po chatce. JASKÓŁKA A tam, za oknem? Wypuść mnie, proszę! WRÓŻKA Przykro mi, ale tam skrzydło cię nie poniesie. Są takie smutki, na które żadne czary nie pomogą… Jaskółka przytula się do wróżki. JASKÓŁKA Nic to, nic… Dziękuję. Dziękuję wam wszystkim. 9. Odwiedziny Wczesny ranek. Ptaki jeszcze śpią, tylko bocian cicho ćwiczy. BOCIAN I raz i dwa, i raz i dwa. Skrzydła są bardzo ważne. I raz i dwa. A teraz piórka, kle, kle. Dokładnie trzeba wyczesać, równiutko. Bardzo ładnie. Aż lśnią! Słychać pukanie w szybę. BOCIAN A to co? Kto tak tarabani? To chyba zza półki. Nie, tam tylko kruk śpi. Chrapie, aż się książki trzęsą. Może to stąd? Też nie. WRÓBEL Tu, za oknem! Już mnie dziób od tego stukania boli. BOCIAN To ty? Jak mnie tu znalazłeś? Otwiera skobelek, na który zamknięte jest okno. Wróbel wskakuje do środka. WRÓBEL Też mi sztuka, ćwir! Przecież wszystkie wróble chatkę wróżki znają. A możeś nie ciekawy nowin? BOCIAN Oj tak, bardzo! Mów, mów, co na łące. WRÓBEL Zatem na łące… Aha. Na łące. BOCIAN No mówże wreszcie! WRÓBEL To na łące teraz jest tak. Krzaki pąki puszczają, trawy się zielenią… Forsycje już całe żółciutkie. I zapach taki słodki… BOCIAN Och, naprawdę? WRÓBEL I słoneczko coraz cieplej przygrzewa. Pyszności same z ziemi wyłażą! I liszki, i tłuste… BOCIAN A ptaki? WRÓBEL Ruch na niebie wielki! Zięby już odleciały. BOCIAN Straszne dziwaki, co one w tych zimnych krainach widzą? WRÓBEL A jaskółki… BOCIAN Co one, mów! WRÓBEL Przecież próbuję, tylko ty mi wciąż przerywasz. Ledwie ci się dziób zaczerwienił… BOCIAN Ależ wróbelku, jestem bocian całym dziobem, nie jakieś pisklę nieopierzone. Mów wreszcie co jaskółki. WRÓBEL Przecież mówię. Przyleciały! Jaskółki przyleciały! Zza morza! Wiosna, wiosna idzie, ćwirrr!! (odlatuje) BOCIAN Wiosna? Wiosna. WIOSNA!!! Idzie do nas wiosna! Idzie wiosna! Hura!!! Ptaki się budzą. SOWA A co to za hałasy? Stało się coś? BOCIAN Stało się, oj stało. KRUK Pewnie nowa łamaga do nas w nocy… BOCIAN Najnowsze wieści z łąki. Wiosna! Wiosna idzie! Ogólne zamieszanie. Ptaki fruwają po pokoju wykrzykując „wiosna!”. BOCIAN A ty, jaskółeczko, nie cieszysz się? JASKÓŁKA No tak, wiosna… Polecicie wysoko, wysoko. W piórach zaświszcze wam wiatr. Tak, wiosna… SOWA Nie martw się, będziemy do ciebie zaglądać, w okienko pukać. ZIMORODEK Na parapet siadać. BOCIAN Wieści z łąki przynosić. KRUK Jesteś tu potrzebna. A jak się zjawią nowe łamagi, to kto im dzioby obetrze? Marrrudy pocieszy? JASKÓŁKA Tak, wiem. Wiem… Koniec fragmentu CAŁOŚĆ DOSTĘPNA TUTAJ a także drukiem w antologii "NOWE SZTUKI DLA DZIECI I MŁODZIEŻY zeszyt 19" wydane przez Centrum Sztuki Dziecka, Poznań (2004).
|